Podsłuchane pod drzwiami
Tato, pożycz trochę kasy.
Ile potrzebujesz?
No, nie za wiele... Wiesz, odkąd mi odpadła ta fucha w OLT, trochę mam ciężko.
Wiem, Michał, nie musisz się tłumaczyć. Dziesięć tysięcy wystarczy?
Wolałbym 15.
Dobra, nagrodę dostałem za wysługę lat.
Weź 20, a jak złapiesz nową fuchę, to kiedyś tam oddasz.
Spoko, mam już coś na oku.
No, wiem przecież.
A, czyli ten... Bo mi mówił, że całkiem sam z siebie się zgłasza, że podobały mu się moje teksty w „Wyborczej" o kolei i że ceni moje umiejętności. Trochę mi się to wydawało podejrzane...
Michał, wszystko prawda. Jak się z nim widziałem, z tym prezesem, to mu po prostu o tobie opowiedziałem. Bez koloryzowania i fantazjowania, jaki jesteś zdolny i że akurat potrzebujesz dodatkowego zarobku. Więc wszystko całkowicie uczciwie.
Dzięki, tato!
Aha, prosił tylko, że jak będziesz do niego pisał, to żebyś wymyślił jakiś inny pseudonim, bo ten Bąk już się zgrał.