Merkel tańczy na linie
Kanclerz Niemiec stała się zakładniczką Europy: w przypadku rozpadu strefy euro to ona będzie jego pierwszą i największą ofiarą
Matka narodu", „Angie Merkel superstar", „Pierwsza kobieta świata", „Żelazna Angela", „Angela Wielka" – to tylko niektóre z tytułów nadawanych szefowej rządu Niemiec przez rodzime i zagraniczne media. Kanclerz RFN osiągnęła szczyt swej kariery politycznej. Jak długo na nim przetrwa i czy odejdzie w chwale? To akurat nie zależy tylko od niej.
Gdy w 1991 r. Helmut Kohl powierzył jej w Bonn ministerialną posadę, Merkel uchodziła za stereotypową Ossi – prowincjuszkę z dawnego „enerdowa", bez pojęcia, bez planu i bez wizji przyszłości, za to z przerostem ambicji nad osobistymi możliwościami. To prawda, że – jak ją nazywano – „dziewczynka Kohla" poza członkostwem w komunistycznej młodzieżówce FDJ nie miała z polityką wiele wspólnego, że początkowo była figurantką, która miała potwierdzać, iż w zjednoczonych Niemczech wykpiwani Ossis też się liczą. Tym bardziej że kilku innych pomazańców byłego kanclerza okazało się szpiclami Stasi i odeszło w niesławie.