Wieża bohaterów
Siedemdziesiąt trzy lata temu wieży spadochronowej w Katowicach broniono przed Wehrmachtem – dziś trzeba bronić jej przed polskimi publicystami
W przedwojennych Katowicach w parku Kościuszki znajdował się ośrodek modnych wówczas sportów spadochronowych. Dominowała nad nim licząca 50 m wieża. W przededniu wojny zorganizowano na niej punkt obserwacyjny stacjonującego w mieście 73. Pułku Piechoty oraz punkt obrony przeciwlotniczej z karabinem maszynowym.
Po wojnie wieża spadochronowa została podniesiona do rangi mitu – nie ze względu na swoje znaczenie militarne, ale dlatego, że była pamiątką straceńczej obrony prowadzonej, jak sądzono, przez młodziutkich harcerzy – śląskich patriotów. Nie miała ona żadnego związku z komunistyczną propagandą ani też nie była wytworem PRL. Przeciwnie, w okresie stalinowskim została wykluczona z oficjalnego życia, a powróciła ponownie po przełomie październikowym w 1956 r. Kluczową rolę w tworzeniu tej patriotycznej legendy odegrał w 1947 r. pisarz Kazimierz Gołba, który wydał, opartą na zebranych wówczas relacjach uczestników wydarzeń książkę „Wieża spadochronowa – harcerze śląscy we wrześniu 1939 r.". Autor nakreślił obraz harcerzy śląskich broniących Katowic przed wkraczającymi do miasta wojskami niemieckimi. Walka miała trwać jakoby kilkanaście godzin – chłopcy mieli nawet zestrzelić niemiecki samolot – ich opór złamał dopiero ostrzał artyleryjski. Wszyscy zginęli, ich zwłoki Niemcy zrzucili z wieży. Gołba jako publicysta prasy katolickiej był wtedy dla obrońców Katowic z 1939 r. wiarygodnym dziennikarzem (w odróżnieniu od prasy komunistycznej). Można więc zakładać, że bez oporów opowiadali mu o wszystkim, co wiedzieli. Tradycja obrony wieży była ważna dla tożsamości samych Ślązaków. Zadawała kłam twierdzeniom o ich proniemieckości.