Stypa u Ksawerego Starowina
Dziś pierwszy fragment najnowszej powieści Bronisława Wildsteina „Ukryty”. Za tydzień część druga. Do księgarni książka trafi 17 września
Pracownia Ksawerego Starowina na szczycie budynku przy ulicy Żuławskiego świeciła już z odległości. Różnokolorowe refleksy mieniące się spoza szklanych ścian sprowadzały zapalające się o tej porze światła innych mieszkań do wątłych, ledwie widocznych płomyków. Czwarte piętro stanowiło specyficzną konstrukcję nadbudowaną przez młodego artystę na dom postawiony jeszcze przed wojną i z odległości wyglądało jak nałożona nań korona. Szklane tafle rozwijały się z wyrastających w rogach i przypominających kolumny wsporników, a lekki dach opleciony metalową konstrukcją wydawał się przyfrunąć z innej rzeczywistości. Przechodnie zastanawiali się, jak można było uzyskać zgodę na taki projekt. Znajomi Starowina nie zadawali sobie takich pytań. Zobacz na Empik.rp.pl
Przy wejściu witał ich gospodarz z wpatrzoną w niego młodziutką dziewczyną. Dochodziła godz. 9 wieczór. E-maile i SMS-y zapraszały między 20.40 a 21, zaznaczając, że drzwi zostaną potem zamknięte i „nikt (!)" nie zostanie wpuszczony. „Prosimy spóźnionych o niezakłócanie uroczystości" – mogli przeczytać w telefonach i komputerach. Przyzwyczajeni do ekscentryczności gospodarza traktowali to poważnie. Zaproszenie sugerowało, że chodzi, w każdym razie w pierwszej części, o przedsięwzięcie artystyczne. Powagi apelom gospodarza dodawali dwaj rośli, ponurzy ochroniarze ustawieni przy drzwiach wejściowych. Stojący tuż za nimi Starowin prosił o spokój.