Diabeł tkwi w kocie
Nie wiem, co na to redaktorzy periodyku „Kocie Sprawy" i portalu Miau.pl, ale staje na tym, że koty to diabły.
Nie jakieś tam pieszczotliwe diabełki, ale całkiem dosłownie – rogate demony z piekła rodem. Co prawda podobno głównie angielskie, ale kto w czasach globalizacji przejmowałby się takimi drobiazgami? Odruchowo spojrzałem za siebie – mój wyglądał całkiem zwyczajnie... Ale kto go tam wie? Odrobinę zaniepokojony zdecydowałem się jednak skończyć rozprawkę o „demonie osobistym w Anglii wczesnonowożytnej". Zobacz na Empik.rp.pl
Bo fakt jest taki, że trudno się od niej oderwać, nawet gdy ma się potencjalnego diabła pomrukującego cicho za plecami. Otóż Rutkowski stwierdza prosty fakt – od starożytności, ale szczególnie w XVI–XVIII w. i zwłaszcza na Wyspach, osoby posądzane o czary posiadały zwierzaka, któremu przypisywano magiczne właściwości. Nie musiał być to kot. W grę wchodziły także psy i konie, wiewiórki i fretki, a nawet muchy czy pająki – gdyby dobrze poszukać, pewnie zebrałoby się całe zoo. Oczywiście to żadne odkrycie – już nawet w połowie dobranocek z czarownicami pęta im się pod nogami jakiś futrzak. Ciekawe jednak w pracy Rutkowskiego nie jest stwierdzanie faktów, lecz pytanie: „Dlaczego?". Dlaczego wyobraźnia masowa średniowiecza zdemonizowała zwierzęta, i to zazwyczaj właśnie te zupełnie niegroźne. Niedźwiedzia, lwa, wilka – to byłoby jasne, mają wielkie kły, pazury, a w ich menu bywają ludzie. Ale kot czy ropucha?
Rutkowski testuje różne warianty odpowiedzi, od słabych – niezwykła w skali europejskiej ówczesna angielska moda na posiadanie zwierząt domowych (ropucha nie jest raczej domowym pieszczoszkiem, a i ona bywała demonem), do ciekawych – tak bliski związek ze zwierzęciem, posądzenia o zoofilię, w jakiś pokrętny sposób pozbawiałby czarownicę człowieczeństwa. Redukowałby ją do poziomu podczłowieka, co pewnie pomagało w tłumieniu wyrzutów sumienia przy umieszczaniu jej na stosie. Rutkowski rozważa także kwestię spadku po szamanizmie, koloryt autochtonicznego folkloru... Wszystko, co powinien wziąć pod uwagę autor poważnej pracy z pogranicza historii i antropologii.