Homofobia? W obronie języka, kultury, wartości
W tym tygodniu wyjątkowo niemal całą kolumnę poświęcamy na publikację bardzo ważnego i ciekawego, a zarazem trudnego do skrócenia bez szkody dla treści tekstu listu pana Tomasza Grygiela
Aby dać odpór degeneracji, relatywizacji świata, należy zatem dbać o język. Uważam, że czas już działać bardziej stanowczo, wykorzystując dostępne środki prawne. Przecież wyzywanie ludzi od homofobów jest zwyczajnie obraźliwe. Oni traktują normalnych ludzi jak przypadki psychiatryczne (to oznacza właśnie każda fobia), a przecież to nie nam „nie zgadza się góra z dołem". Choroba nie przestaje istnieć tylko dlatego, że lekarze przegłosowali to na jakiejś konferencji.
Bardzo dobrą bazą do utworzenia sobie pewnego przyczółka prawno-językowego jest artykuł „Homofobia. Co to znaczy?" autorstwa Andrzeja Margasińskiego („Uważam Rze", nr 39 (86)/2012). I zgodnie z zasadą symetrii powinno się piętnować i pozywać do sądów za określenie „homofob" – tak jak ciąga się ludzi za zwyczajowego „pedała" czy „pedzia". Musimy być odważniejsi, nie możemy dać się zagnać do narożnika, wtedy tylko ochronimy naszą kulturę i wartości. Z pewnością są adwokaci podzielający nasze przekonania i mający odpowiednie kwalifikacje do prowadzenia takich spraw. Jeśli nadal będziemy stać biernie, czyli ustępować, to staniemy się mniejszością. Wtedy skorzystamy z praw przysługujących mniejszościom, dyskryminowanym, słabym. O ile będą one jeszcze aktualne...
Tomasz Grygiel
Do i od redakcji, redakcja@uwazamrze.pl