Miejsce profesorów nie jest tam, gdzie polityków
Możemy z góry przewidzieć, jak ten spektakl pod tytułem „Exposé” premiera Donalda Tuska będzie wyglądał
Niezły numer wyciął Jarosław Kaczyński Polakom, robiąc przedstawienie z profesorem Glińskim w roli głównej. I choć sztuka nie była oryginalna, aktor był całkiem świeży i do tego zdolny. Nawet sceptycy musieli przyznać, że przez chwilę na polskiej scenie politycznej powiało świeżością.
Rzeczywiście, dobrze się profesora słuchało, dobrze się na niego patrzyło. Przez chwilę wszyscy mieli wrażenie, że mają do czynienia z alternatywnym, lepszym politycznym światem i że taki w ogóle jest możliwy. Ten świat różni się znacząco od tego, do którego przywykliśmy.
To jest w sumie świat marzeń każdego, kto przeżył w Polsce ostatnich kilka lat. Profesor mówił o tym, co powinno być normą, co wydaje się naturalne w polityce. Mówił, że trzeba ze sobą rozmawiać, że poglądy polityczne nie powinny wykluczać merytorycznej debaty. Opowiadał, że rząd jest od tego, żeby załatwiać konkretne sprawy i żeby słuchać obywateli. Wreszcie profesor natchnął wszystkich optymizmem i wiarą w to, że politycy czy eksperci (wszystko jedno) zrobią, co w ich mocy, żeby obywatelom żyło się lepiej.