Kartki zamiast karabinów
Micheil Saakaszwili sprawił, że nie ma dla Gruzji drogi innej niż zbliżenie z Zachodem. Dziś rosną jednak znaki zapytania, bo fala niezadowolenia społecznego wyniosła do władzy opozycję
W małej przybudówce, przy rozpadającej się wielkiej sali gimnastycznej, grupa kilkunastu osób walczy z kserokopiarką. Jedna żarówka przyklejona do ściany taśmą klejącą daje niewiele światła. Przez okna pozbawione szyb słychać gwar ulicy i terkot silników samochodowych. Jest pierwsza w nocy. 2 października. W urządzeniu zaciął się papier i wszystkie ręce naraz próbują coś z tym zrobić. Mija piąta godzina liczenia głosów i 20., od kiedy jestem tutaj, we wsi Ruisi, 150 km na zachód od stolicy Gruzji – Tbilisi.
Ruisi jest dużą wsią. Mieszka tu ponad 4 tys. ludzi. Nie ma tutaj ani jednej drogi asfaltowej. Wszystkie domy pokryte są szarością kurzu, który wdziera się tu wszędzie. Skala biedy jest nie do opisania. Widać ją na każdym kroku. Zabudowania i większość domów wyglądają tak, jakby do budowy używano wszystkiego, co akurat było pod ręką. W tej wsi w przeszłości dochodziło do manipulacji w trakcie wyborów. Wielu znajomych Gruzinów chwytało się za głowę, kiedy słyszało, gdzie będę obserwował wybory.