Graś znów nie kłamie
Krystyna Szumilas, minister edukacji, unieważniła wyniki konkursu na szefa Ośrodka Rozwoju Edukacji. Powodem były „uchybienia proceduralne".
Przede wszystkim komisja wyłaniająca najlepszych kandydatów złamała ponoć procedurę numer jeden mówiącą, że wielkim worem z unijną kasą nie może zarządzać ktoś, kto nie jest zaufanym kumplem rządzących, powiązanym z Platformą. Oprócz wyników konkursu powinno się też unieważnić komisję złożoną z jakichś tam nauczycieli, a do jej nowego składu należałoby powołać ludzi, którzy na procedurach znają się jak nikt inny: Chlebowskiego, Sobiesiaka, Sawicką i sędziego Milewskiego.
Ach, to dzielenie skóry na wciąż żywym i hasającym po lesie niedźwiedziu. Niedawno Jarosław Kaczyński miał nie być prezydentem, teraz okazuje się, że jednak będzie, a premierem zostanie profesor Gliński. Do obsadzenia w PiS pozostały jeszcze funkcje szefa Komisji Europejskiej, przewodniczącego Rady Europejskiej i sekretarza generalnego NATO. Posadę króla Polski ma – zdaje się – otrzymać święty Franciszek, choć i to jeszcze zależy od tego, na ile okaże się sprawdzonym działaczem i czy nie skonfliktuje się z którąś z walczących ze sobą koterii albo nie podpadnie prezesowi.
Po tym, jak media opublikowały zdjęcia, na których wspomniany wyżej gdański sędzia siedzi na trybunach niemal ramię w ramię z Donaldem Tuskiem, co więcej – przybija z nim piątkę, głos zabrał znany z prawdomówności Paweł Graś.
Jak wyjaśnił rzecznik, pan premier... o pardon... Pan Premier nie utrzymuje żadnych kontaktów towarzyskich z sędzią Ryszardem Milewskim. Jak zawsze to prawda. To nie kontakty towarzyskie, a sportowe.
To nie koniec kłopotów z mediami. „Dziennik Gazeta Prawna" napisał, że przez zaniedbania MSZ nasi dyplomaci w Mińsku nie mogą wysyłać tajnych informacji do Polski. Minister Sikorski zganił gazetę za te drwiny, mówiąc, że liczyłby na „elementarną solidarność". Ależ panie ministrze, nie przesadzajmy.
Duża część dziennikarzy już naprawdę okazuje nie tylko elementarną, ale także ekstremalną solidarność z władzą. A nad resztą jeszcze trochę trzeba po prostu popracować przy pomocy służb, mecenasa Giertycha i ogłoszeń z sektora publicznego.