Dobrze, że wrócił Andrzej Horubała!
W samym środku codziennej bezsensowności ten tekst, który ratuje i od razu ustawia mnie w pionie, w samym sercu sensu, powołania i walki. Beznadzieja zanika, powraca wiara i nadzieja.
I już nieważne, że dookolna rzeczywistość nie przestała skrzeczeć. Felieton Andrzeja Horubały przypomina mi wszystko: i Herbertowskie przesłania, i samotników Conrada, ale przede wszystkim zmagania całej rzeszy przyjaciół Boga.
Panie Andrzeju, dziękuję bardzo. Pański tekst to najwyższej klasy pociecha duchowa. Taka, którą pociesza nas sam Bóg.
Był taki czas, gdy „Uważam Rze" nie publikowało tekstów pana Horubały. Na szczęście to już przeszłość.
Co poniedziałek, gdy wracam busem z pracy, zaczynam lekturę od Łysiaka, ale najważniejszy jest Horubała. I to nie tylko z racji polonistycznego wykształcenia. Wiek daje mi już ten luksus, że nie czytam dla erudycji ani dla jakiegoś intelektualnego rozwoju. Bo tak naprawdę nie chodzi przecież o literaturę. Chodzi o coś bardziej podstawowego i o niebo ważniejszego – chodzi o prawdę.
I tego właśnie uczą felietony pana Horubały. Raz jeszcze bardzo dziękuję i proszę o więcej.
Tak mi się marzy odpowiedź pana Andrzeja na pytanie, co tak naprawdę zostało wielkiego, ważnego i niezbędnego z literatury XX w. I polskiej, i obcej. Raz jeszcze dziękuję wszystkim za wszystko.
Renata Węgrzyn, Lubin
Dziękujemy za podpowiedź, temat ciekawy, na pewno któryś z naszych autorów go podejmie. Zwłaszcza że czas brutalnie weryfikuje przekonania współczesnych o własnej, pewnej już, obecności w historii i historii literatury.