Przegląd tygodnia Mazurka & Zalewskiego
Z życia koalicji
To ci heca! Minister Jacek Rostowski wycofał się ze zmian w akcyzie, które faworyzowały drogie marki papierochów. Myśleliśmy skromnie, że to efekt wielkiej akcji Business Centre Club i mniejszych graczy z branży tytoniowej, którzy wspólnie wysmażyli list otwarty do Jego Tuskowskości.
Ale okazuje się, że to efekt naszej niewinnej notki, w której opisaliśmy radosne obściskiwanie się Jacka Vincenta z Michałem Mierzejewskim, lobbystą Philipa Morrisa.
W Sejmie zawrzało, na Rostowskiego rzucili się zarówno swoi, jak i opozycja. No i minister, chroniąc swą nieposzlakowaną (chłe, chłe) reputację, dał kroczek w tył. Ha! Prasa jednak dalej w tym kraju coś znaczy!
Gościom z British American Tobacco i polskim tytoniarzom delikatnie zwracamy uwagę na nasze zasługi. Oczywiście nie zrobiliśmy tego dla siebie ani dla nich, tylko dla Polski. Gdyby jednak chcieli jakoś wyrazić wdzięczność, uprzejmie informujemy, że papierochów do ust nie bierzemy. Ech, może w przyszłości uda nam się wesprzeć polskie gorzelnictwo.
Blady strach padł na eurodeputowanych PO. Bo tylko niewielu z nich ma szansę na – jak to się słusznie nazywa w Brukseli – „drugi turnus".
Nie dość, że notowania nie takie jak kiedyś, to jeszcze Tusk chce do Parlamentu Europejskiego ekspediować i niepokornych za karę, i zasłużonych w nagrodę. Oprócz Schetyny w świat mogą ruszyć ministrowie Kudrycka i Zdrojewski. A jeżeli rząd dalej będzie zaliczał takie wpady, to z połowa gabinetu wyemigruje.
I co wtedy z biednym Zwiefka Tadeuszem?
Wiele rzeczy się zmieniło, ale jedna pozostaje wciąż taka sama: wszyscy zawsze wolą walczyć na froncie zachodnim niż wschodnim. Donald Tusk musi jednak uważać: jak pokazuje historia, w gnuśności i dobrobycie zachodniego teatru działań rodzą się spiski. Tam wodza zdradził nawet Rommel.
To jeszcze chwilę o Brukseli. Wydawałoby się, że poszła tam platfusowa elita, ale taka to elita, która to do pięciu potrafi zliczyć, pod warunkiem że chodzi o rozliczenie delegacji.
W megaważnym głosowaniu nad przyszłą polityką budżetową Unii Europejskiej biedne platfusy pogubiły się zupełnie jak ich krajowe klony.
Ojej, ale naprawdę nie ma co kpić. Jednoczesne oddychanie i naciskanie guzików jest cholernie trudne. Może następnym razem na czas głosowania wstrzymajcie oddech?
Winnym ogólnoświatowej kompromitacji na Stadionie Narodowym okazał się deszcz. Premier odkrył to po żmudnym śledztwie.
Mamy nadzieję, że deszcz zostanie ukarany. Na przykład chłosta byłaby w porządku. A niech ma za stadion i za te wszystkie smutne listopady.
Jak wiadomo, ministra Mucha oddała się do dyspozycji premiera, więc śmiechom i żartom nie było końca. Jego Tuskowskość oszczędził jednak ministrę, nawet nóżek jej nie powyrywał, choć podobno Mucha go ogromnie wkurza. No ba! Muchy są strasznie irytujące. W dodatku ich egzystencja wydaje się taka bezsensowna... Nic nie robią, tylko bzyczą.
Z życia opozycji
Ciężkie chwile przeżywa Solidarne Ziobro sp. z o.o. Im bardziej bowiem skacze poparcie dla PiS, a dla ziobrystów nie chce urosnąć ani tyci, tym większy rodzi się w jego szeregach niepokój. Bo Zbyniek Zbyńkiem, ale mandat trzeba mieć. Nic dziwnego, że kolejni posłowie negocjują z PiS, ale oni teraz urośli i już im tak nie zależy. Sejmowe plotki znów mówią o hołubionej przez TVN (że też my dożyliśmy takich czasów!) Kempie. Cóż, Moczar podobno zostanie u Ziobry.
Nie wiemy, czy to z tej rozpaczy, czy z czego, ale zniknął gdzieś na dłużej premier Cymański. W sumie nie dziwota, facet ciągle krąży między Brukselą a Warszawą, żeby kilometrówkę nabić.
Człowiek nazwiskiem Biedroń, hańbiący zacne imię Robert, poinformował świat, kiedy jest mu dobrze. Otóż jest mu dobrze, gdy boli pupa. Widzisz, Bobek, gdybyś miał choć trochę pofałdowaną korę mózgową, po takim obciachu bolałaby cię głowa.