Narracja stanu
Uprasza się koleżanki o nienadużywanie zwrotu „pan premier musi pokazać”...
Generalnie, koleżanki i koledzy, udaje nam się trzymać narrację tak fajnie, że trudno wciąż dostrzec uszkodzenia czy rysy na lśniących wizerunkach pana premiera, jego rządu, jego krewnych i znajomych.
Są, i owszem, sporadyczne próby wyjścia przed nasz szereg przy użyciu metod nieodpowiedzialnych i nieostrożnych, jak kilka zbyt prześmiewczych artykułów w prorządowych tygodnikach czy wulgarne wezwania, by pan premier „coś, k..., zrobił". Wciąż jednak powszechna jest wiedza, że trzeba być głupkiem, by nie trzymać z nami w czasach, gdy kto nie z nami, ten przeciwko nam, a kto przeciwko nam, ten nawet do grobu swojego złożony być nie musi.
Błędów wszak nie robi tylko ten, kto nic nie robi, sprawa zaś tych nieszczęsnych ekshumacji ani trochę nie jest polityczna, bo przecież i prezydenta Kaczorowskiego pochowaliśmy nie tam, gdzie państwo polskie zdawało egzamin w postaci salw honorowych, ale zupełnie gdzie indziej. Trzymamy jednak tę narrację na szczęście bardzo fajnie, a że premier żartem coś o wajsze wspomina, świadczy to tylko o tym, że ma w sobie więcej optymizmu, jeszcze więcej, bo trochę miał już wcześniej.
Tyle ogólnie. Bo w szczegółach niektórzy z nas, koleżanki i koledzy, nie przykładają odpowiedniej wagi do przekazu, jaki wbijają w swoje klawiatury. Jak może koleżanka Kolenda-Zaleska pisać: „Premier zapowiedział, że w najbliższych miesiącach odwiedzi wszystkie miejscowości, w których był tuskobusem w czasie kampanii wyborczej. Niewątpliwie będzie z tego niezły spektakl, choć oczywiście skuteczności tego bezpośredniego kontaktu władzy ze społeczeństwem odmówić nie można".
Doceniamy oczywiście, że koleżanka cieszy się, iż tuskobus jest „skuteczny", choć należałoby dodać – tak, by ciemny lud wiedział – w czym skuteczny. W wyprowadzaniu Polski z kryzysu? A może w poprawianiu życia bezrobotnych? Może w pomocy ludziom, którzy nie mogą mieć dzieci nie z powodu bezpłodności, ale niezawinionej często biedy? Nie, tuskobus jest skuteczny w czymś znacznie ważniejszym. W budowaniu cacy-wizerunku pana premiera, na którym to cycu, pardon – cacy-wizerunku zawieszeni jesteśmy dziś my wszyscy, którzy tak pięknie służymy premierowi do końca jego rządu i o jeden dzień dłużej.
Słusznie zatem jego nową trasę koncertową nazywa koleżanka „wyciąganiem armat". Innych natomiast członków Frontu Jedności Przekazu, a zwłaszcza jego członkinie uprasza się o nienadużywanie w kontekście premiera słów takich jak „musi" czy „pokazać". A już zwłaszcza – zbitki „musi pokazać". Pamiętajmy, że ktoś spoza naszych szeregów wyciągnąć może publicznie wniosek taki oto, że premier i rząd nic, tylko pokazują, zamiast po prostu robić. Uczulam was, koleżanki i koledzy, że tak niebezpieczna narracja formułowana przez wrogów pana premiera może się nam któregoś dnia po prostu rozpaść w rękach.
Lepiej nie myśleć, kochani moi, w jakim naczyniu wtedy z rękami tymi zostaniemy.