
Naukowcy o przyczynach katastrofy
Ludzie nauki podnieśli głowy i szeroko otworzyli furtkę do wyjaśnienia tragedii 10 kwietnia 2010 r. Trzeba przez nią wypchnąć kłamliwych propagandystów, a wpuścić tych, którzy nie boją się prawdziwych badań
Komitet inspirujący i doradczy Konferencji Smoleńskiej składa się już z przeszło stu naukowców reprezentujących kilkadziesiąt instytutów z ponad 20 uczelni, również zagranicznych. To ogromna grupa ludzi z autorytetem naukowym, spoza polityki, których konsekwencja i zaangażowanie w wyjaśnienie tragedii 10 kwietnia jest tyleż powodem do dumy, co również wstydu – tyle że dla wszystkich uczestniczących w oficjalnych badaniach katastrofy smoleńskiej.
Na tych ludzi powinno się chuchać i dmuchać, udostępniać im wszelkie dane, stwarzać warunki do pracy, finansować eksperymenty, inspirować ich. Powinni być zasypywani pytaniami:
„W czym jeszcze możemy państwu pomóc?", „Jak ułatwić wyjaśnienie naszej narodowej tragedii?". Zamiast tego są wypychani z uczelni, odmawia im się jakiegokolwiek wsparcia, odwraca się od nich Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, na 27 poproszonych o pomoc instytutów technicznych 25 nawet nie odpowiedziało na prośbę, pozostałe wykręciły się od współpracy. W końcu za własne pieniądze oraz opłaty konferencyjne od uczestników i obserwatorów (z wyjątkiem rodzin ofiar katastrofy) zorganizowali pierwszą poważną sesję naukową poświęconą zdarzeniom w Smoleńsku.