Najnowsza interwencja Uważam Rze

Cywilizacja

Coś być musi, do cholery, za zakrętem

Krzysztof Masłoń

Mówił o sobie, że ma umysł ścisły. Usprawiedliwiał w ten sposób wybór studiów – 20 października odszedł Przemysław Gintrowski, jeden z ostatnich polskich bardów

Spójrz, niewidomy, co za świat,
Szerokiej drogi, chromy,
Wsłuchaj się, głuchy,
w dźwięków brak,
O szczęściu, durniu, pomyśl!
I za tych, co w więzieniu, pij,
W mieszkaniu wynajętym.
Jeszcze dwadzieścia pięć lat, żyj,
Wyżej wznieś głowę, ścięty.

(Krzysztof Maria Sieniawski „Pokolenie")

Przemysław Gintrowski urodził się 21 grudnia 1951 r. w Stargardzie Szczecińskim. Muzyką interesował się od wczesnych lat, jakiś czas chodził nawet do szkoły muzycznej. W liceum grał na gitarze i śpiewał w zespole Między Niebem a Ziemią. Uwielbiał Stonesów, Doorsów, Erica Burdona i Zeppelinów. A został bardem – wszystko jedno, co i kogo nazwiemy tym terminem.

Poglądy polityczne – jak wspominał – skrystalizowały mu się w marcu 1968 r., gdy dostał milicyjną pałą przez plecy. Z Jackiem Kaczmarskim nie musieli długo dyskutować, nadawali – przynajmniej do czasu – na tych samych falach. Co nieco ich jednak różniło. Także to, że gdy Jackowi wódka zaczęła przeszkadzać w życiu, on ostentacyjnie wręcz podkreślał swą (czasową) abstynencję.

Jego pierwsze zawodowe czy – nazwijmy je – półprofesjonalne występy miały miejsce na estradzie studenckiej, w warszawskich klubach, przede wszystkim w uniwersyteckiej Sigmie. Jesienią 1978 r. Marcin Idziński, działacz SZSP-owski, zaproponował duetowi Kaczmarski – Gintrowski występy w teatrze Na Rozdrożu. Tam usłyszałem ich razem po raz pierwszy. Starali się bardzo. Wśród niezbyt liczebnej publiki, którą mieściła niewielka sala, byli Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz. W ciągu następnych lat obserwowałem radykalizację poglądów Przemka. Gdy spytałem go, co na to wpłynęło, bo przecież takiego „Cesarza" czy „Dziady" z pierwszego programu Kaczmarskiego i Gintrowskiego pt. „Mury" dzieli od piosenek z „Raportu z oblężonego miasta", niezależnie od jednoznacznej wymowy politycznej, spory dystans widoczny choćby w braku kostiumu historycznego, muzyk odpowiedział:

– Jest to wyłączna „zasługa" dziejących się w kraju wydarzeń. To one ukształtowały moją taką, a nie inną osobowość artystyczną. W 1982 r. nie dawało się niczego owijać w bawełnę, ukrywać w metaforach. Śpiewałem więc o zabitych górnikach z kopalni Wujek, o setkach żołnierzy grzejących się przy koksownikach w mroźną zimę tamtego roku. Każdy, kto trafił na moje koncerty w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, pamięta, jak wielki był w nich ładunek emocji i że właśnie tego – przy kłamstwach TV i prasy – ludzie oczekiwali. Muzeum było wtedy jedną z nielicznych oaz wolności, pozwalało nam zachować to, co najważniejsze: poczucie godności.

W grudniu 1978 r. Jacek Kaczmarski wysłuchał u Carlosa Marrodana płyty katalońskiego artysty Lluisa Llacha „Barcelona gener de1976" z piosenką „L'estaca". Nie minęło wiele dni i powstała polska wersja tego songu – „Mury" (ciekawostka – Kaczmarski pierwotnie zatytułował go inaczej: „Ballada o pieśni"). Stąd też wziął się tytuł pierwszego programu Jacka i Przemka oraz ich pierwszy wspólny – no, wykrztuśmy to słowo – przebój. Superprzebój. Pieśń najpierw opozycyjnie nastawionej studenterii, później – w sierpniu 1980 r. – strajkujących robotników, wreszcie – 10 mln członków „Solidarności".

W latach 1980–1981 objeździli, już w tercecie, Polskę wszerz i wzdłuż. Wszędzie śpiewając „Mury", w których wymowę nikt się naprawdę nie wsłuchiwał.

– Jacek narzekał na to, ale zdawał sobie sprawę z siły tej piosenki, która szybko stała się hymnem „Solidarności" – mówił Gintrowski, którego także zniesmaczały zmiany, choćby i kosmetyczne, dokonywane w tekście utworu. Argument, że „Mury" jako dziedzictwo „Solidarności", a zatem dobro wspólne, mogą podlegać przeróbkom, zupełnie do niego nie trafiał.

a potem po skończonej walce
pozwól nam rozprostować palce
choćby już była tylko pustka
gdy w dłoń otwartą
przyjmiesz klęskę
gdy czaszkę w czułe palce weźmiesz
zacznie się wtedy jeszcze raz
otwartych dłoni wielka sprawa
po strunach podróż po zabawach
ostatnie ziarno ocalenia

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Ewa Bednarz

Kredyt z plastiku

Tylko część banków decyduje się na wydawanie przedsiębiorcom kart kredytowych. Znacznie chętniej oferują im dużo kosztowniejsze karty obciążeniowe