Najnowsza interwencja Uważam Rze

Cywilizacja

Nowe sztuczki starego psa i krowa spadająca z nieba

Anna Kilian

Po pół wieku można coś zmienić, nawet jeśli dotychczasowa formuła wciąż działa na widzów jak magiczny napój miłosny.

reż. Sam Mendes,
Skyfall,
USA, Wielka
Brytania 2012

Pięćdziesiąt lat minęło i pewni bohaterowie są zmęczeni. Tym samym bliżsi nam, zwykłym śmiertelnikom, niestojącym na straży bezpieczeństwa ojczyzny, niezmieniającym kontynentów co kilka dni, niestrzelającym z Walthera PPK i niejeżdzącym srebrnym astonem martinem DB5. Ale zmęczenie fizyczne nie oznacza wypalenia, nie w przypadku Jamesa Bonda. Dwudziesty trzeci odcinek serii o przygodach Agenta 007 pokazuje, że – jak mówi ekranowa Miss Moneypenny – można nauczyć starego psa nowych sztuczek. „Skyfall" to błyskotliwy melanż tradycji z nowoczesnością, bondowskiej klasyki z brutalnymi odstępstwami od niej, romantyzmu z twardym realizmem. Reżyser Sam Mendes (Oscar i Złoty Glob za „American Beauty") rzucił na bohatera i jego otoczenie nowe światło. Nie powiem jakie, bo to zbrodnia niszczyć przyjemność z oglądania filmu przygodowego tak wysokiej klasy, którego największym atutem jest worek z niespodziankami przygotowany dla widza. Pogłębione postaci dopełnione interesującą przeszłością, znakomite aktorstwo Daniela Craiga (po prywatnej projekcji Roger Moore przyznał, że interpretacja młodszego kolegi co najmniej dorównuje kreacji Seana Connery'ego), Judi Dench, Javiera Bardema, Ralpha Fiennesa, Alberta Finneya, mistrzowskie sceny akcji, dialogi i wybitna bondowska czołówka (od 17 lat tworzy je Daniel Kleinman) sprawiają, że „Skyfall" to o wiele więcej niż film szpiegowski. To obraz zagrożonego globu, którego bezpieczeństwa strzeże brytyjski MI6. Szerzej o nowym Bondzie na s. 46.

reż. Sebastian Borensztejn,
Chińczyk na wynos,
Argentyna,
Hiszpania 2011

Roberto też nie czuje się bezpiecznie. Właściciel sklepu żelaznego w Buenos Aires i weteran wojny o Falklandy-Malwiny jest przekonany, że oszalały świat to „wielka fura nonsensu" przejęta w posiadanie przez „bandę dupków". Argentyńska komedia Sebastiana Borensztejna „Chińczyk na wynos" zaczyna się od spadającej z nieba krowy, zatapiającej chińską dżonkę wraz z młodą dziewczyną. Wraz z nimi na dno idą też marzenia jej narzeczonego Juna – ślub miał być wkrótce. Chińczyk ląduje w Buenos Aires. Okradzionemu przez taksówkarza (z pewnością będę się mieć na baczności przed nimi i argentyńską policją, jeśli kiedyś tam trafię) pomaga Roberto. Ich spotkanie nie jest przypadkowe i o tym właśnie jest ten znakomity film – zabawny, ciepły, wzruszający, ze wspaniałym Ricardo Darinem („Sekret jej oczu") w głównej roli mrukliwego introwertyka, smakosza kaszanki i byczych jąder.

Jego wspólna egzystencja z Junem to ryzykowny eksperyment. Żaden nie zna języka drugiego, do tego Roberto nie lubi towarzystwa. Ale jest porządnym i dobrym człowiekiem. W „Chińczyku na wynos" każdy detal jest niezbędny. A to, co wydaje się najbardziej nieprawdopodobne – spadająca z nieba krowa – wydarzyło się naprawdę. Świat to wielka fura nonsensu...

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Ewa Bednarz

Kredyt z plastiku

Tylko część banków decyduje się na wydawanie przedsiębiorcom kart kredytowych. Znacznie chętniej oferują im dużo kosztowniejsze karty obciążeniowe