Wajcha na Tuska
Premier zdołał udowodnić, że koalicja rządowa wciąż ma większość w Sejmie. Tymczasem kruszy się inna, równie istotna dla utrzymania władzy, a może i ważniejsza – koalicja wpływowych mediów
Ktoś tam przestawił wajchę" – miał powiedzieć kilkanaście miesięcy temu premier do swych współpracowników, komentując nagły wysyp krytycznych wobec rządu materiałów w jednej z telewizji. To określenie weszło do polszczyzny, podobnie jak nazywanie dysponentów masowych mediów „wajchowymi". Szczególnie popularne stało się to określenie wśród przedstawicieli klasy politycznej, trafiając doskonale w jej sposób myślenia o mediach. Politycy bez względu na deklarowaną orientację i przynależność partyjną nie wierzą w spontaniczność mediów. W ich wizji świata wręcz nie mieści się coś takiego jak dziennikarz, który sam, bez polecenia z góry, wybiera opracowywany temat i samodzielnie decyduje o tym, jaka ma być jego wymowa. A już tym bardziej redaktor naczelny bądź wydawca, który nie konsultuje tego z jakimś patronem.