Co dalej z miliardami dla Polski?
Dystansowanie się polityków Platformy od twardego stanowiska szefa PiS w sprawie budżetu Unii Europejskiej na lata 2014–2020 budzi zdumienie.
Przecież domaganie się przez opozycję weta w razie nieprzyznania Polsce obiecanych 300 mld zł może tylko wesprzeć ekipę Tuska w brukselskich negocjacjach. Straszenie, że użycie weta ma moc rażenia bomby atomowej, można między bajki włożyć.
Ta bomba nigdy nie zostanie odpalona, ale gniew i rozpacz milionów bezrobotnych jest naprawdę realny.
Dlaczego więc rząd odrzuca pomoc opozycji, a premier Tusk wprost kpi z opinii Kaczyńskiego? To proste. Tracąca zaufanie wyborców Platforma tak bardzo potrzebuje sukcesu, że nie zamierza się nim dzielić z nikim. Chce stworzyć wrażenie, że tylko ona potrafi skutecznie walczyć o polskie interesy na europejskich salonach.
Taka postawa partii władzy może nas drogo kosztować.
Jeżeli jednak unijni decydenci nie przyznają Polsce obiecanych pieniędzy, to zachowają się jak sklepikarze broniący swoich podupadających interesów, a nie jak europejscy przywódcy. Donald Tusk powinien jasno przypomnieć Angeli Merkel, że wobec tonącego Południa UE polska gospodarka trzyma się wyjątkowo mocno. Jeżeli jednak popadnie w recesję, to odebrane jej dziś miliardy mogą w przyszłości kosztować unijnych podatników znacznie więcej i ostatecznie pogrzebać europejską wspólnotę.