Październikowa (r)ewolucja Romneya
Na ostatniej prostej wyborów prezydenckich w USA republikanin Mitt Romney pokazał, że odrobił lekcję Ronalda Reagana. Jeśli wygra prezydenturę, to zawdzięczać to będzie zwycięskiej debacie telewizyjnej z urzędującym prezydentem
Wtorek po ostatniej, trzeciej już, telewizyjnej debacie kandydatów, do głosowania dwa tygodnie. Na skrzynki poczty elektronicznej zwolenników Baracka Obamy przychodzi nowa wiadomość.
A w niej wezwanie: „Drogi... [tutaj imię adresata]. Nie chcę przegrać tych wyborów. Nie dlatego, że nie lubię przegrywania – razem z żoną Michelle poradzimy sobie, nieważne, co będzie. Ale nie chcę przegrać ze względu na to, co to może oznaczać dla kraju i rodzin z klasy średniej. Ten wyścig jest bardzo zacięty. Nie mam ochoty patrzeć, jak postęp, nad którym tak ciężko pracowaliśmy Ty i ja, będzie zatrzymany. To ostatnia chwila, żeby mieć na to wpływ – proszę, nie czekaj dłużej. Przelej pięć dolarów albo więcej na konto [...]. Jeśli mnie wesprzesz, jeśli będziemy walczyć mocniej przez nadchodzące dwa tygodnie, naprawdę wierzę, że nie możemy tego przegrać". I podpis: „Barack Obama".