Dylematy Wuja Sama
Mitt Romney ze swoją wizją twardej polityki zagranicznej wydaje się nawiązywać do tezy profesora Huntingtona o zderzeniu cywilizacji. Czy pozostaje ona wciąż aktualna?
Amerykańscy komentatorzy polityczni zgodnie twierdzą, że najważniejszą sprawą w nadchodzących wyborach prezydenckich jest gospodarka. Ale w Polsce, Izraelu, Rosji, Chinach i na Bliskim Wschodzie obserwatorów amerykańskiej sceny politycznej nurtuje zupełnie inna kwestia – co dalej z polityką zagraniczną Stanów Zjednoczonych? Mitt Romney niemal w całości odrzuca obecny model amerykańskiej polityki zagranicznej. Wśród republikanów rozpowszechniona jest opinia, że Obama swoją miękką polityką wobec Putina pozwolił odrodzić się rosyjskiej potędze. Pomoc dla krajów arabskich, w których doszło do rewolucji, postrzegana jest niemal jako zdrada, jawne wspieranie państw, w których szerzy się wymierzony w Stany Zjednoczone muzułmański ekstremizm. Ciągnące się w nieskończoność negocjacje z Iranem są dla Romneya i jego ekipy objawem słabości, a miękka polityka wobec Chin – przyzwoleniem na masową kradzież technologii i praw autorskich oraz przymykaniem oczu na nieuczciwą politykę monetarną tego kraju.