Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz
10 lat po zainicjowaniu przez Erikę Steinbach idei Centrum Wypędzeń – jej wizja historii ma nadal bardzo silną pozycję w dyskusji nad kształtem „Widocznego znaku”
Czy rosyjskie przysłowie pasuje do opisania skuteczności Związku Wypędzonych w jego staraniach o wpływ na przesłanie ekspozycji w Berlinie? Jak najbardziej, bo świetnie opisuje taktykę szefowej Bund der Vertriebenen, dzięki której mimo wycofania się na dalszy plan skutecznie lobbuje na rzecz swojej wizji historii.
Urzędowy optymizm
„Kto kogo wypędzał? Polacy i Niemcy się porozumieli. Koniec sporu o wypędzonych!" – takie entuzjastyczne przesłanie wybiła „Gazeta Wyborcza" na pierwszej stronie, informując 31 sierpnia o opublikowaniu założeń wystawy przyszłego „Widomego znaku". Bartosz Bieliński relacjonował, że myślą przewodnią ekspozycji będzie teza, iż do powojennych wysiedleń Niemców nie doszłoby, gdyby nie zbrodnie popełnione przez III Rzeszę. Niedługo potem w redakcyjnym komentarzu dziennika „Die Welt" Gerhard Gnauck wyraził opinię, że „nowa polsko-niemiecka wystawa" może być kolejnym kamieniem milowym na drodze pojednania obu narodów. Wreszcie przedstawiciel CDU w radzie „Widocznego znaku" Klaus Brähmig podkreślał, że tekst założeń ekspozycji specjalnie przetłumaczono na polski, aby „nikt nie mógł twierdzić, że ktoś chce pisać historię na nowo".