„Hejterom” gratulujemy
Nagonka trwa. Zostało jeszcze sporo zwierzyny do upolowania
To była krótka, intensywna i bardzo skuteczna ofensywa. Cezary Gmyz napisał najpierw wybuchowy tekst, później sam stał się celem nuklearnego ataku, w którym prym wiedli dziennikarze innych redakcji, wreszcie stracił pracę.
W swej metodologii ta kampania nie różniła się znacząco od innych akcji przeprowadzanych zarówno w Polsce, jak i za granicą, wymierzonych w postaci publiczne: polityków, dziennikarzy czy artystów. Scenariusze są zazwyczaj podobne, choć konsekwencje różne.
Tym razem mieliśmy okazję śledzić nagonkę wręcz wzorcową, włącznie z sondą zamieszczoną na portalu „Gazety Wyborczej", w której spytano naród, czy Gmyz powinien zostać wyrzucony z „Rzeczpospolitej".
Grzechy zagłuszone
Finalny efekt niewątpliwie zadowolił naganiających. „Hejterom Cezarego Gmyza mówimy stanowczo: gratulujemy i życzymy kolejnych sukcesów" – obrazek z takim hasłem zaczął krążyć po Internecie wkrótce po tym, jak autor słynnego tekstu o trotylu otrzymał wypowiedzenie. Niewykluczone, że nie było to ostatnie osiągnięcie ludzi, którzy w obronie jedynej prawdy w sprawie katastrofy smoleńskiej oraz w imię „polsko-polskiej miłości" potrafią zaszczuć każdego nieprawomyślnego reportera. Zwłaszcza jeśli ten popełni błąd, potknie się i na chwilę upadnie: to sygnał, iż można go skopać.