Toksyczna i malownicza
Pogawędka z Aldoną Jankowską
W świąteczny czas nie brzmi to najlepiej, ale zawłaszczyła pani serial „Julia". I to jeszcze grając matkę... najgorszą czy najlepszą z możliwych?
Matka jest tylko jedna i gdyby była nawet najgorsza, to jednak jest najlepsza. Moja postać w założeniu miała być czarnym charakterem, ale mam wrażenie, przemyca uniwersalne prawdy na temat macierzyństwa. I chyba znalazła grupę swoich wyznawczyń.
Toksyczna, a przy tym jakże malownicza jest pani Bożenka. I dostarcza sporą dawkę humoru...
Toksyczna jest ewidentnie. Pokazujemy ją z przymrużeniem oka, to też prawda, ale ja najbardziej lubię ją za to, że jest po prostu nasza, taka stąd. Nie jest amerykańskim plagiatem. Jak się rozejrzymy, znajdziemy wokół takie panie. I bardzo się cieszę, że mogłam założyć małą czarną, torebkę na krzyż i budować Bożenkę z własnych obserwacji.
Zmysł obserwacyjny i parodystyczny talent przydały się pani wcześniej w naśladowaniu znanych postaci. Którą z bohaterek polubiła pani najbardziej?
„Posłanko Hojarsko". Najmocniej kojarzy mi się z przygodą, jaką był udział w programie Szymona Majewskiego.
Zdarzyło się pani skonfrontować z autentyczną posłanką?
Nie, ale skądinąd wiem, że po początkowych obawach potem bardzo mnie polubiła.
Która parodia okazała się najbardziej wymagająca?
Pomyślmy: Hanna Gronkiewicz, Anna Fotyga, Julia Tymoszenko, Beata Tyszkiewicz... Trudno wymienić wszystkie. Każda oferowała coś innego.
A najtrudniejsza do oddania cecha?
Medialny „odjazd" pani Fotygi. Jakże niełatwa do uchwycenia obecność w nieobecności.
Czy przygoda z telewizją przełoży się na propozycje kinowe?
Coś się kroi, ale nie chcę zapeszyć.