Odszedł Ravi Shankar – ojciec chrzestny world music
Świat muzyki poniósł dotkliwą stratę: 11 grudnia w San Diego w Kalifornii zmarł legendarny hinduski mistrz sitaru Ravi Shankar. Miał 92 lata.
Jego sztuka inspirowała muzyków klasycznych, folkowych, rockowych i jazzowych, jest uznawany za ojca chrzestnego world music. W 1989 r. dał koncert w Warszawie.
Urodzony w rodzinie o artystycznych tradycjach już jako 10-latek dołączył do tanecznej grupy swego starszego brata Udaya, odbywając z nim szereg tras po Europie, Ameryce i Azji. Gdy w 1938 r. do zespołu dołączył wybitny sitarzysta Baba Allauddin Khan, Shankar porzucił taniec dla nauki gry na tym instrumencie. W 1952 r. jego grą zafascynował się Yehudi Menuhin, a wspólne występy zaowocowały nie tylko kilkudziesięcioletnią przyjaźnią artystów, ale i serią albumów „West Meets East".
Z kolei lekcje, jakie brał o Shankara George Harrison, spowodowały modę na wykorzystywanie sitaru i brzmień hinduskich nie tylko przez Beatlesów, ale też m.in. Stonesów i muzyków The Byrds. Shankar był jedną z gwiazd słynnych amerykańskich festiwali rockowych w Monterey i Woodstock. Owacyjnie oklaskiwanego mistrza na tych imprezach nie wszystko cieszyło. Był zaszokowany skalą spożycia narkotyków przez młodą publiczność. Kulturowy i religijny sprzeciw Shankara wywołało spalenie gitary przez Jimmiego Hendrixa w Monterey.
Ogromny wpływ wywarł Shankar na Johna Coltrane'a. Współpraca z hinduskim arcymistrzem znalazła silne odbicie w życiu i twórczości genialnego saksofonisty oraz kompozytora jazzowego, który swemu synowi dał imię Ravi.
Talenty muzyczne odziedziczyły dzieci Shankara: sitarzystą i malarzem był syn Shubhendra (1942–1992), starsza (nieślubna) córka Norah Jones jest wokalistką, wielokrotna laureatka Grammy, znaną sitarzystką jest młodsza córka Anouschka Shankar.
—ac