Samarytanie na łączach
W najtrudniejszych chwilach pomóc może sama obecność drugiego człowieka. Nawet jeśli jest po drugiej stronie linii telefonicznej
Niewyróżniająca się niczym kamienica w Gdańsku. Przydałby się remont albo przynajmniej wymiana okien na plastikowe. W małym pokoiku o wyciszonych drzwiach umeblowanie rodem z epoki wczesnego Gierka. Na starym biurku choinka. Sztuczna. Wygód niewiele: radio, czajnik. I leżanka. Czasem – rzadko – można się w nocy zdrzemnąć. Ale trzeba być gotowym, żeby natychmiast sięgnąć po jeden z dwóch nieustannie ładujących się telefonów. Są zawsze w zasięgu ręki. Od szybkości odebrania może zależeć bardzo wiele. Ludzkie życie.
Zaczęło się od poświęcenia tego, co dzisiaj bywa wręcz bezcenne: wolnego czasu. Chad Varah, anglikański pastor, prekursor idei telefonu zaufania, napisał po latach w autobiografii, że żaden z tych, którzy chcieli targnąć się na własne życie, po przyjacielskiej rozmowie samobójstwa już nie próbował popełnić. Pierwszy na świecie telefon zaufania powstał w 1953 r. w Londynie. W Polsce kilkanaście lat później, w październiku 1967 r., za sprawą prof. Tadeusza Kielanowskiego w Gdańsku. Ten oparł się na wolontariuszach, a sam telefon istnieje do dziś. Co ciekawe, profesjonalny telefon założony trzy miesiące wcześniej przy klinice psychiatrycznej we Wrocławiu nie przetrwał próby czasu.
Tabletki zamiast karpia
– To była moja pierwsza Wigilia, kiedy pełniłam dyżur przy telefonie. Zadzwonił mężczyzna z okolic Słupska, który autentycznie chciał się zabić – mówi wolontariuszka Anna. Jest osobą znaną na Pomorzu, nie chce ujawniać swojego prawdziwego imienia. Mimo że od wydarzenia minęło 20 lat, w jej głosie wciąż wyczuwa się poruszenie. – Nie było wtedy telefonów komórkowych. Byłam w szoku! Jakaś intuicja podpowiedziała mi, żebym wydobyła od niego informację, gdzie mieszka – wspomina. Lekarz ze szpitala w Słupsku, który wszedł do mieszkania z policją, zobaczył przerażający widok. Mężczyzna zdążył już się upić. W ręku trzymał nóż, którym kroił tabletki.
Fundamentem działania telefonu zaufania jest poczucie bezpieczeństwa zbudowane na całkowitej anonimowości i pewności, że po drugiej stronie ktoś wysłucha cię bez jakiegokolwiek osądzania czy moralizowania. O twoich problemach i skrytych myślach nikt postronny się nie dowie, jednak ta anonimowość nie oznacza obojętności. Gdy zadzwonisz, jesteś najważniejszą osobą na świecie, tak samo twój problem. Jesteś wolny, bo w każdej chwili możesz odłożyć słuchawkę i dokończyć to, co już zaplanowałeś... Potencjalni samobójcy, a tych w Polsce, niestety, przybywa (w ciągu ostatnich 50 lat aż o 300 proc.!), nie są jedynymi, którzy w akcie desperacji sięgają po telefon. W okresie świąt Bożego Narodzenia do 44 placówek w całej Polsce dzwonią też rodacy z zagranicy. To zwłaszcza wtedy daje o sobie znać tęsknota za najbliższymi, pojawia się depresja, a miejsce, gdzie żyją i pracują, staje się obce jak nigdy dotąd. Ale poważne rozmowy mają też czasem swoje zabawne przerywniki. – Zadzwonił raz do mnie siedmiolatek i przejęty mówi: „Proszę pana! Właśnie wróciłem z podwórka i pokłóciłem się z kolegą!" – wspomina Remigiusz Kwidziński, wolontariusz z Gdańska.
Z badań prof. Briana Mishary, psychologa z Uniwersytetu Quebec w Montrealu, wynika, że nie ma żadnej różnicy pomiędzy pracą „zawodowców" a ochotników. Tych drugich w Polsce jest prawie pół tysiąca. Tu poziom profesjonalizmu liczony jest wielkością serca i zdolnością empatii. Zwłaszcza gdy tracą je najbliżsi osób szukających wsparcia. – Lawinowo wzrasta liczba telefonów od ludzi, którzy stracili pracę. Miałem niedawno rozmowę z młodą kobietą, której rodzice już zmarli. Mówiła, że odwrócili się od niej zarówno brat, jak i siostra... – opowiada ks. Jan Kluska z telefonu zaufania w Siedlcach. Coraz częściej też dzwonią osoby, na których szyi zaciska się pętla kredytowa – swoisty trąd XXI w. Nie oczekują spłaty długów, ale w dniu, w którym nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem, oni nie mają z kim porozmawiać. Taka wymiana zdań miewa czasem dramatyczny przebieg. Zwyczajnie nie stać ich na dłuższą rozmowę. Chociaż zasadą jest, że anonimowość obejmuje nie tylko dzwoniących, ale i odbierających telefony, czasami dochodzi do spotkań.