Najnowsza interwencja Uważam Rze

Tu i teraz

Pokochaj, okradnij i rzuć

Janina Blikowska, Marek Kozubal

Artur B. rozkochiwał w sobie kobiety, a potem znikał, zabierając, co się dało. Podawał się za lekarza, policjanta, architekta czy amerykańskiego żołnierza. Policjanci nadali mu pseudonim Tulipan, choć pewnie lepszy byłby Kameleon

Przystojny, wysportowany, dbał o swoją higienę – tak Artura B. opisuje policjant. Do tego wzbudzający zaufanie, towarzyski. Paweł Śledziecki, prokurator z warszawskiej Pragi-Północ, wyciąga z akt sprawy zdjęcie Artura B.

Na nim uśmiechnięty, wysportowany 30-letni, krótko obcięty brunet z białymi zębami. – Panie lubiły mieć jego zdjęcia, a ten w zależności od roli, jaką aktualnie grał, przywdziewał odpowiednie szaty – mówi prok. Śledziecki.

Tulipan z Sadyby

Zaraz po zatrzymaniu Artura B. dwa lata temu policjanci nadali mu pseudonim Tulipan. Taki sam, jaki w latach 80. nosił słynny Jerzy Kalibabka, który 30 lat temu został skazany na 15 lat więzienia za oszustwa i uwodzenie nieletnich. Zdaniem sądu zrobił krzywdę ponad 200 kobietom.

Artur B. działał w całym kraju, m.in. w Warszawie, ale także Krakowie, Gdańsku, Nowym Mieście Lubawskim i Będzinie. Prokuratura doliczyła się 29 oszukanych pań, nie wszystkie były z nim w związku. Część to znajome dziewczyn lub ich najbliższa rodzina. Szukały czegoś po okazyjnej cenie, a Artur B. obiecał im to załatwić.

Po raz pierwszy B. oszukał, gdy miał zaledwie 19 lat. W 1997 r. pracował w sklepie ze sprzętem RTV na warszawskiej Pradze-Północ. Jednej z klientek obiecał, że sprowadzi jej telewizor, którego nie było w magazynie. Wziął 1,6 tys. zł zaliczki i zniknął. Zwrócił tylko połowę pieniędzy. I tak naprawdę to była jedyna praca Artura B., człowieka z podstawowym wykształceniem, ojca jednego dziecka.

Zaraz potem do policji zaczęły trafiać kolejne sygnały o poszkodowanych. W identyczny sposób oszukał m.in. Ewę K. – wpłaciła ona przedpłatę na telewizor w wysokości 2,5 tys. zł. Od Marii W. wziął 6 tys. zł. Z kolei z mieszkań Kingi L., następnie Klary W. i Angeliki N., z którymi w różnym czasie pomieszkiwał, zabrał telewizory, aparaty, biżuterię, a nawet pościel. Agacie W. ukradł kartę kredytową, za pomocą której wypłacił z jej konta kilkanaście tysięcy złotych. Gdy go zatrzymano, kartę odnaleziono przy nim.

Małgorzacie P. obiecał ślub, ale ona straciła przez niego 50 tys. zł. Para miała wspólnie kupić mieszkanie. Artur B. obiecał zapłacić za lokal, kobieta miała pokryć koszty remontu. Jeszcze przed transakcją kupna Małgorzata P. przekazała pieniądze swojemu partnerowi. Kupiła bmw, o które prosił. Artur B. zabrał auto i je sprzedał, podrabiając jej podpis na umowie. Przywłaszczył też komórkę kobiety, a jej samej powiedział, że sprzedał aparat, bo „był badziewiasty„. Podczas zatrzymania policja odnalazła ten telefon przy mężczyźnie.

Jak kameleon

Przez wiele lat prokuratorzy umarzali lub zawieszali śledztwa przeciwko Arturowi B. Nie mogli go namierzyć, bo ten wciąż przemierzał Polskę z wciąż nowymi ofiarami.

Policjanci przez kilka lat szli jego tropem, rozmawiali z jego ofiarami, sprawdzali samochody, którymi jeździł, i jego telefony. Poszkodowani z kolei ostrzegali o nim na forach internetowych, ktoś nawet stworzył jego fałszywy profil na portalu Nasza-klasa. Ten jednak zawsze był o krok przed policją. Bo oszust jak kameleon używał różnych nazwisk, m.in. przedstawiał się jako Piotr Pietrzykowski, Michał Podgórny, Piotr Jons, Artur Bączkowski, Piotr Salomon, Piotr Ewilsner, Waldemar Grawacki, Piotr Mejsner, Paweł Ebinger.

W sumie miał kilkanaście różnych tożsamości. Nigdy nie nosił żadnych dokumentów i nie pokazywał ich kobietom, z którymi nawiązywał romans. Nie korzystał też ze swoich kart kredytowych, nie rejestrował na siebie aut ani telefonów komórkowych. Właścicielami wszystkich rzeczy, których używał, były kobiety – jego wcześniejsze i aktualne sympatie. Artur B. żonglował też profesjami. Podszywał się pod inżyniera budowlanego mającego uprawnienia inspektora nadzoru budowlanego. Przed „złowionymi„  przez siebie kobietami udawał lekarza pediatrą rehabilitanta, właściciela ogólnopolskiej sieci klinik, policjanta stołecznej drogówki, inspektora NIK, byłego amerykańskiego żołnierza, a nawet kierowcę ambasady USA, biznesmena polskiego pochodzenia, który w USA miał być właścicielem sieci klinik medycznych.

Poprzednia
1 2 3

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy