Rachunek za krzywdę
Padłeś ofiarą brutalnego przestępstwa, a prokuratura umorzyła sprawę? Masz prawo żądać od państwa rekompensaty za utracone zdrowie i dochody
Zespół stresu pourazowego to opóźniona lub przedłużona reakcja na silny stres. Prowadzi ona do stanów lękowych i kryzysu psychicznego. Zaburzenia mogą trwać latami. Nieleczone powodują całkowitą zmianę osobowości. Izolowanie się od ludzi, lęk, depresja, w końcu myśli samobójcze – to jedne z wielu objawów tego stanu. Traumatyczna sytuacja (np. gwałt, poniżenie, skatowanie człowieka) powraca na jawie i we śnie. Przeżywana po stokroć uniemożliwia normalne funkcjonowanie w domu, pracy, w rodzinie.
Dla pobitego informatyka traumatyczną sytuacją okazało się nie tylko pobicie, ale także... postawa policji. Wzywając radiowóz, był przekonany, że rozpocznie się pościg za bandytami, powstaną portrety pamięciowe, świadkowie zostaną przesłuchani, a bandyci z czasem ujęci. Rzeczywistość zwaliła go z nóg. Obojętność, z jaką się spotkał, i bezkarność sprawców są dla niego równie bolesne, jak kopanie po głowie.
– Takie traktowanie pokrzywdzonego wzmaga w nim poczucie krzywdy, a to sprawia, że proces leczenia stresu pourazowego trwa zdecydowanie dłużej – mówi dr Jerzy Pobocha, psychiatra, biegły sądowy, pierwszy prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.
Ścigaj bandytę albo płać
Profesor Brunon Hołyst, kryminolog i pionier wiktymologii w Polsce, podkreśla, że sposób traktowania ofiar przestępstw przez instytucje państwowe pozostawia wiele do życzenia: – W strukturze przestępstwa mamy trzy elementy: sprawca, czyn, ofiara. Zajmujemy się jedynie sprawcą i czynem, ofiara zaś pozostaje na marginesie działań wymiaru sprawiedliwości. Proporcje są wyraźnie zachwiane, ponieważ sprawcom przyznajemy więcej praw, niż na to zasługują, natomiast jako społeczeństwo nie mamy zrozumienia dla czyjegoś cierpienia i skutków wiktymizacji. Na tle innych państw pozostajemy daleko w tyle.
Pierwsze fundusze kompensacyjne w Europie powstały w latach 60. w Anglii, Szkocji, Walii oraz Irlandii Północnej. Państwa te uznały, że jeśli nie są w stanie wykryć sprawców przestępstw, to muszą wziąć na siebie obowiązek wyrównania ofiarom doznanych krzywd. Nakazują to zwykła przyzwoitość i współodpowiedzialność społeczeństwa za skutki przestępczości. Obowiązkiem państwa jest przecież zapobieganie i zwalczanie bezprawia. Jeżeli tego obowiązku nie dopełniło – musi zapłacić.
W następnych latach fundusze kompensacyjne utworzono m.in. w Norwegii, Holandii, Niemczech, Danii i we Francji. Od 2005 r. o takie świadczenia można się ubiegać również w Polsce (ustawa z 7 lipca 2005 r. o państwowej kompensacie przysługującej ofiarom niektórych przestępstw – Dz.U., nr 169, poz. 1415; zm.: z 2008 r. – nr 96, poz. 608; z 2009 r. – nr 79, poz. 665). Trzeba złożyć w sądzie stosowny wniosek, przypilnować terminu (dwa lata od zdarzenia) i w miarę możliwości dołączyć rachunki za leczenie lub bilans utraconych zarobków. Można dzięki temu odzyskać do 12 tys. zł.
– Ani policjanci, ani prokurator słowem nie wspomnieli, że przysługuje mi takie prawo. O możliwości otrzymania kompensaty dowiedziałem się z zupełnie innych źródeł, a gdy pytałem o formularz wniosku, który zamierzałem złożyć w sądzie, to wszyscy rozkładali ręce – mówi pobity informatyk.
Stanisław Bukowski, współautor realizowanego pod koniec lat 90. policyjnego eksperymentu „Zero tolerancji dla zła" (wzorowanego na pomyśle byłego szefa nowojorskiej policji Williama Brattona), chciał zmienić mentalność stróżów prawa, aby najpierw widzieli pokrzywdzonego, a potem kwity do wypełnienia. W polskiej rzeczywistości okazało się to nierealne.
– Odnoszę wrażenie, że pomoc obywatelowi w najlepszym razie jest traktowana w policji jako zadania dodatkowe, odrywające funkcjonariuszy od „prawdziwej" pracy biurowej – mówi Bukowski. – Tymczasem funkcjonariusz ma być gotowy do niesienia natychmiastowej pomocy, w tym umiejętnego skierowania osoby z problemem do kompetentnej instytucji.