Rok węża
W 2013 r. będziemy skazani na siebie. To ogromna szansa
Oprócz zagrożenia „europejską chorobą" gospodarczą musimy uważać na bardzo zaraźliwy wirus kryzysu „europejskiej tożsamości". W polityce wewnętrznej UE zapanował bezwład (w zagranicznej tak było zawsze), aktualnym przykładem są wlokące się negocjacje na temat nowego budżetu Unii na lata 2014–2020, a wcześniej niemoc decyzyjna UE w sprawie radzenia sobie z kryzysem w strefie euro, skoordynowania pomocy dla sektora bankowego itp. Jedyną odpowiedzią oderwanych od rzeczywistości eurokratów na napotykane problemy jest bezsensowne hasło „więcej Europy" i pomysły ujednolicania polityki podatkowej. Najnowszy przykład to sprawa głośnej ucieczki aktora Gerarda Depardieu przed francuskimi podatkami wynoszącymi dla niego 75 proc. do Belgii i w odpowiedzi na to naciski Paryża na Brukselę, by ta podniosła podatki u siebie. Symbolem absurdalności tej sprawy jest deklaracja prezydenta Władimira Putina, że wyśle Depardieu rosyjski paszport, jeżeli tylko wyrazi on takie życzenie.
Na przeciwnym biegunie są rosnące separatyzmy w krajach UE. Głośna ostatnio sprawa niepodległości Katalonii, coraz bliższa kwestia niepodległości Szkocji. Północne Włochy domagające się od lat przynajmniej autonomii, która sprawi, że nie będą musieli dopłacać do biednego i leniwego (jeżeli chodzi o legalną pracę) południa, a także Bawarczycy, którym projekt „Niemcy" przestaje się podobać także ze względu na to, że za dużo na niego łożą. To problem, którego nie możemy lekceważyć. Mamy bowiem u nas (w powijakach, ale jednak) współrządzący z PO na Śląsku RAŚ – Ruch Autonomii Śląska.
Coraz silniejsze są także w krajach UE nastroje antyimigranckie (choćby sprawa portalu dokumentującego, jak szkodzą Holendrom różni imigranci, w tym Polacy, stworzonego przez Partię Wolności Geerta Wildersa, czy coraz częstsze próby powrotu do ograniczonych kontroli granicznych w krajach strefy Schengen), będące wynikiem porażki doprowadzonej do absurdu polityki multi-kulti. Ostatni kuriozalny przykład to „odwołanie" Bożego Narodzenia przez opanowaną przez muzułmanów radę miejską w miasteczku Kokkedal w Danii. Coraz mocniej kwestionowane są tradycyjne wartości, na których opiera się europejska kultura (głośne naciski KE na Słowację, by zmieniła monety euro ze św. Cyrylem i Metodym, bo za bardzo chrześcijańsko wyglądają).
Musimy mieć odwagę zostać nacjonalistami gospodarczymi. Ciągle jesteśmy karmieni przez „salon" opowieściami o tym, że biznes nie ma narodowości, że nie ma znaczenia, kto prywatyzuje nasze państwowe spółki itp. Tymczasem to nieprawda. Musimy zacząć dbać o własne interesy – na tyle, na ile da się to zrobić w zglobalizowanym świecie. Przykładów, że pieniądz ma narodowość, jest mnóstwo: zachodnie koncerny czy banki matki transferujące kasę z polskich oddziałów, by ratować centrale (typowym sposobem na transfer pieniędzy jest np. zmiana logo i nazwy, co pociąga za sobą liczone w dziesiątkach milionów euro „opłaty licencyjne" dla centrali). Znamienna może być głośna sprawa Fiata – zapowiedź likwidacji 1500 miejsc pracy w Tychach (którą to fabrykę Włosi sami uznawali za najlepszą i najefektywniejszą w całej grupie) wywołała burzę, a jednocześnie włoski koncern planuje nowe inwestycje w swoim kraju.
Nie możemy dać się nabrać na „solidarność europejską" i na siłę pchać się do wszystkich nowych unijnych inicjatyw. Miejmy odwagę powiedzieć „nie", gdy nasze interesy są zagrożone (inni tak robią bez żadnych skrupułów – Czesi, Węgrzy, Brytyjczycy, Niemcy, gdy tylko im to na rękę). Dobrym i świeżym przykładem jest sprawa tzw. jednolitego patentu europejskiego albo głośna sprawa naszej nadgorliwości (ostrzejsze normy niż w Unii) w kwestiach ekologicznych, przez co niesamowicie rosną koszty budowy infrastruktury i powstają takie kosztowne absurdy jak „tunelowe" autostrady, całe obłożone ekranami akustycznymi.