Najnowsza interwencja Uważam Rze

Temat numeru

Rok węża

Jan Piński, Krzysztof Galimski

W 2013 r. będziemy skazani na siebie. To ogromna szansa

Szkoła przeżycia PRL

W tej walce o dobrobyt i zachowanie narodowej tożsamości mamy mocne atuty. To nieufność do państwa, rządzących, a zarazem konieczność pokładania nadziei w sprycie i osobistej zaradności. To nie tylko pokłosie ostatnich lat. Dla średnich i starszych pokoleń Polaków to także w sporej mierze dziedzictwo mrocznej ery sowietyzacji kraju. „Nie ma prawa, nie ma społeczeństwa, nie ma klasy robotniczej, rządzi banda oprychów i rezunów, która zasmakowała w dziele budowy socjalizmu" – tak oceniał ten czas Paweł Akselrod, weteran

I Międzynarodówki, który niegdyś pojechał studiować w ojczyźnie „międzynarodowego proletariatu". Związek owej teorii z praktyką najzwięźlej zaś chyba uchwycił po latach dr Michał Zieliński: „Maksymalne zaspokojenie potrzeb zamienia się w pogoń za księżycowymi wskaźnikami. Społeczne władanie środkami produkcji staje się nominalnie monopolem własności państwowej, faktycznie zaś uwłaszczeniem nomenklatury, własnością niczyją i spontaniczną kradzieżą. Ludzi oducza się elementarnej ekonomicznej odpowiedzialności za swój los".

W latach 60. ubiegłego stulecia głośna była w PRL książka Georges'a Pereca pt. „Rzeczy". Wydano ją i przetłumaczono w rekordowo krótkim czasie, jako że w demaskatorski sposób opowiadała o młodej francuskiej parze konformistów zakochanych w luksusie. Recenzenci nad Wisłą rozpisywali się o wyższości świata socjalizmu i socjalistycznej postawy „być" nad kapitalizmem i postawą „mieć". Tymczasem nie gdzie indziej, tylko właśnie w tzw. krajach demokracji ludowej ludzie byli zmuszani upokarzać się dla rzeczy, stojąc w kilometrowych kolejkach, aby kupić rolkę papieru toaletowego. Rzeczy stały się swego rodzaju fetyszem, gdyż wiecznie ich brakowało. „To było ciągle wiązanie końca z końcem, nieustanna szkoła przeżycia, z czasem ścieżka do tzw. przedsiębiorczości" – wspomni reżyser Stanisław Bareja, autor choćby kultowego „Misia".

Człowiekiem, który zniszczył (niechcący) ów proces budowania raju na ziemi, był Edward Gierek. Wypuścił Polaków za granicę. „I jadąc wypchanymi wszelkim towarem małymi fiatami, Polacy zobaczyli na własne oczy gnijący Zachód. I bardzo im się on spodobał" – puentował Timothy Garton Ash w książce „Polska rewolucja: Solidarność". I nic już nie mogło być takie samo.

Mity do obalenia

W 2013 r. będziemy musieli wreszcie zmierzyć się z ponaddwudziestoletnim dziedzictwem rządów oligarchii III RP, która doprowadziła do stworzenia represyjnego systemu gospodarczego.

Od początku lat 90. znów państwo polskie zaczęło na potęgę rzucać obywatelom kłody pod nogi i pętać swobody gospodarcze, mieniąc się przy tym „opiekuńczym". W postępie geometrycznym mnożyły  się koncesje i ograniczenia. „Boję się, że znów zacznie się karcić i zniechęcać tych, którym się chce chcieć, i wrócimy do filozofii »mleko tak, krowy nie«" – pisał pod koniec życia Stefan Kisielewski. Prorocze słowa. W rankingach wolności gospodarczej Polska w ostatnich latach zajmuje miejsce w okolicach siódmej lub ósmej dziesiątki.

Wraz z koncesjami i ograniczeniami zaczęły się szerzyć mity władzy. Litościwie pomińmy stosunkowo świeży mit „jednego okienka", które może już nie przypomina przeszklonego wieżowca, ale siermiężny gomułkowski blok. Bądź ten o „godziwych emeryturach", które w istocie będą rozmiaru głodowych racji. Wymieńmy niektóre najbardziej manipulatorskie, godzące w nas, z którymi będziemy musieli się zmierzyć w 2013 r.

Mit taniego państwa i redukcji biurokracji. W exposé w 2007 roku premier Donald Tusk zapewniał o „zatrzymaniu przyrostu zatrudnienia, obniżeniu kosztów funkcjonowania administracji publicznej". Efektem „podjętych działań" miała być redukcja deficytu sektora finansów publicznych, poprawiająca wiarygodność Polski na rynkach finansowych. Nie udało się tego osiągnąć. Deficyt systematycznie wzrastał, a wiarygodność Polski spadała. Próbując wdrażać szczegółowe rozwiązania wspomnianej strategii, na początku października 2010 r. rząd zapowiedział, że do końca tego miesiąca zaproponuje ustawę mającą na celu redukcję etatów w administracji publicznej o 10 proc. We wrześniu 2012 r. Fundacja Republikańska opublikowała raport, z którego wynika, że „w latach 2008–2012 liczba urzędników administracji centralnej wzrosła o 19 285, co daje wzrost o 10,64 proc. (wzrost ten obejmuje osoby zatrudnione na podstawie umowy o pracę oraz umowy o dzieło i umowy-zlecenia). Wydatki na administrację w tych latach wzrosły o 10,6 mld zł".

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy