Czy warto rozmawiać z kłamcą?
Zorganizowane kłamstwo może rządzić światem bez problemów przez całe dziesięciolecia
Nie warto. Ale nie z powodów moralnych, lecz praktycznych. To ewidentna strata czasu. Udowadnianie, że dwa plus dwa nie równa się pięć, to intelektualnie zadania jałowe. Kłamczucha to zresztą wcale nie wzrusza, idzie w zaparte, coś bredzi o relatywizmie poznawczym, chachmęci lub wije się jak piskorz. Czasami gwałtownie zmienia temat.
Jest kilka rodzajów kłamców. Ci, którzy wiedzą, że mijają się z prawdą, i ci, którzy bezmyślnie powtarzają kłamstwa, nawet nie domyślając się, co czynią. Bezwiedni lub bezrozumni. Moralnie to poważna różnica, ale społecznie rzecz bez znaczenia – obie kategorie czynią umysłową szkodę u czytelników, słuchaczy, widzów. W PRL powszechne było przekonanie wśród członków PZPR, że oni, wybrani, mówią prawdę,
nawet kiedy kłamią. Co było wyznaniem ideologicznej wiary w różne nonsensy – choćby w to, że nam żyje się lepiej niż Szwajcarom, Szwedom lub Amerykanom. A nawet jeżeli tak jeszcze nie jest, to już za chwilę tak będzie. Dziś powszechniejsza jest inna postawa wobec władzy – kłamią, nawet jeżeli mówią prawdę. To wyraz przekonania, że prawdy nie ma, są tylko różne punkty widzenia, języki lub tożsamości. I teoretycznie każdy ma prawo do „własnej prawdy", nawet jeżeli, zgodnie z Tischnerowską definicją, to tylko „gówno prawda".
Rząd ogłosił, że powoła Komisję Prawdy. Będzie zwalczała każdego, kto będzie miał jakieś wątpliwości w sprawie katastrofy smoleńskiej
W sensie ontologicznym jeżeli nie ma prawdy, nie istnieje też kłamstwo, więc to szaleństwo jest sprytniejszą metodą niż poprzednie, że istnieje tylko jedna, jedyna, zadekretowana w Moskwie prawda najprawdziwsza. Przypominam, że w tamtą „prawdę" wierzyło lub musiało udawać wiarę setki milionów obywateli obozu postępu i „świetlanej przyszłości". Dziś więc już wiemy, że są sytuacje, kiedy zorganizowane kłamstwo może rządzić światem bez problemów przez całe dziesięciolecia. Kłamcy na jego służbie mieli się dobrze, a już na pewno znacznie lepiej niż ci, którzy próbowali się kłamstwu sprzeciwić.
Jak to możliwe? Dowcip polega na tym, że nieomal całe nasze życie polega na prawdzie. Budzimy się o prawdziwej, choć tylko konwencjonalnej godzinie. Jemy prawdziwe, choć tylko na pozór, pieczywo. Pokonujemy tę samą liczbę kilometrów do pracy, choć z powodu różnych utrudnień zajmuje nam to różną ilość czasu. Żyjemy w świecie opartym na konwencji prawdy – w pracy, w domu, a nawet sam na sam oczekuje się od nas, że posługujemy się prawdą. Przytulamy się do prawdziwej żony i troszczymy o nasze prawdziwe dzieci. Opłacają nas i ściągają z nas różne płatności w tej samej, prawdziwej walucie.
Wszystko zmienia się, kiedy z tej osobistej rzeczywistości musimy przenieść się w pozaosobową nierzeczywistość. W świat, który dla nas kształtują inni, spece od „prawdy", którą teraz nazywa się PR-em lub odpowiednią, fascynującą „narracją". Wówczas zasada 2 + 2 przestaje obowiązywać, a kłamstwo staje się „innym punktem widzenia", odmienną perspektywą, ciekawą koncepcją albo właściwym punktem widzenia. A im bardziej jesteśmy skazani na te „inne" spojrzenia, tym bardziej grozi nam, że zaczniemy wierzyć w cuda-niewidy, czyli w inną rzeczywistość. Lub po prostu w nierzeczywistość, o której niegdyś fascynująco pisał Kazimierz Brandys, mając na myśli świat fikcji, iluzji, cudów, którym służą telewizja, radio, prasa i tajna policja.
To wszystko przyszło mi na myśl, kiedy rząd ogłosił, że powoła do życia Komisję Prawdy. Jej zadaniem będzie piętnowanie, zwalczanie i eliminowanie każdego, kto będzie śmiał twierdzić, że w sprawie katastrofy smoleńskiej ma jakieś wątpliwości, pytania, dowody lub interpretacje niezgodne z jedynie słuszną prawdą, jaką swego czasu ogłosili Rosjanie pod przewodnictwem atrakcyjnej pani generał. I którą to jedynie słuszną prawdę powtórzyli członkowie polskiej komisji, którzy teraz zostaną przekwalifikowani i z głosicieli prawdy staną się jej Strażnikami i Defensorami. W ten sposób powstanie w Polsce instytucja NadPrawdy, Prawdy Ponad Wszystko, Prawdy Absolutnej, a nawet OberPrawdy, co niewątpliwie będzie najbardziej twórczym aktem tego rządu. W historii Polski i w ogóle. Jak rozumiem, taka komisja będzie naszym twórczym wkładem w żywot Unii Europejskiej, gdzie nikt jeszcze nie wpadł na tak genialny pomysł.