List odpowiedzialnej matki
Drodzy Ustawodawcy, Wielce Dostojni Senatorowie i Wielce Czcigodni Posłowie! Zajmujecie się obecnie sprawą genetycznie modyfikowanych organizmów.
Sprawa ważna, bo organizmy te spożywamy wszyscy – i ja, jako matka, wiem, ile zależy od prawidłowego odżywiania. Jednolite w tej dziedzinie obyczaje, jeśli były złe, prowadziły do wyginięcia całych narodów. Może śmieszy Was punkt widzenia kobiety – ale ja twierdzę, że to, czy dzieci jedzą na śniadanie płatki kukurydziane z mlekiem, czy smażoną kaszankę z ketchupem, ma znacznie większy wpływ na przyszłość Polski niż to, że wygramy czy przegramy jakąś wojnę. Z jednej strony słyszymy od Zwolenników Postępu Za Wszelką Cenę (wspartych pieniędzmi firm, które opatentowały jakiś GMO), że trzeba jeść, co dają – co napawa mnie przerażeniem, a ja, jako matka, chcę karmić dzieci tym, co uważam za właściwe, a nie tym, co producenci raczą wyprodukować. Z drugiej strony słyszę ujadanie Konserwatystów Fundamentalnych, bojących się każdej nowości i straszących totalną katastrofą – co też budzi moje zasadnicze zastrzeżenia. Trzeba zobaczyć, jak to jest naprawdę. Potrzebuję, by każda żywność zawierająca GMO była odpowiednio oznakowana. Dlatego proszę mi to umożliwić! To może narusza swobodę producentów – ale przecież ta swoboda dziś jest i tak łamana na każdym kroku. Jest tyle bzdurnych przepisów nakazujących podawać szczegółowo skład każdej „krówki", pulpetów wołowych czy „ptasiego mleczka". Dlaczego nie żądać jeszcze od producentów, by podawali, czy w ich produkcie są obecne jakieś GMO? To naprawdę już żaden koszt ani kłopot! Każcie oznakować żywność zawierającą GMO!
Ewa Kalisiewicz
Do i od redakcji, redakcja@uwazamrze.pl