Monarchia w budowie
Monarchia i komunizm mają wiele wspólnego, od dworu kurtyzan poprzez autorytaryzm, kończąc na kulcie jednostki.
Nic dziwnego, że po 20 latach buraczanej republiki nasz postkomunizm dryfuje w stronę monarchii. Mamy już ogromny neorenesansowy pałac pod wezwaniem kultury i nauki w samym centrum Warszawy. Piękne rezydencje powstają w Konstancinie, w pobliżu pałacu królewskiego w Wilanowie. Nawet Marcin P. zdążył kupić sobie pałac w Rusocinie pod Gdańskiem. Gdyby Amber Gold działał dłużej, Marcin P. mógłby pójść w ślady Marka Dochnala, osiadając w Windsorze i oglądając mecze polo razem z królową Elżbietą II. Wiatr zmian dziejowych wieje do nas jak zwykle z Moskwy. Władimir I buduje mały Wersal pod Soczi i myśli o pałacu zimowym w Marbelli. Bronisław Komorowski stara się nadążyć jak może, niedawno gościł przez całe trzy dni księcia Monako, Alberta II. Błękitna krew i noblesse oblige. Ci, którzy tak szlachetnej krwi nie mają, mogą zafundować sobie transfuzję. Jan Kulczyk wydał swoją córkę za księcia Lubomirskiego. Niestety liczba książąt na wydaniu jest ograniczona. Za to kurtyzan nie brakuje. A poddani, czyli ciemny lud, pracują ze zgiętymi karkami tak jak należy. Oby tylko żaden z nich nie zaczął nagle wołać, że król jest nagi.