Muszą wrócić do kraju
Szczątki ofiar zbrodni katyńskiej wciąż leżą w dołach śmierci. Krewni zamordowanych domagają się ich godnego pochówku w Polsce
„Kłamstwa rosyjskie i polskie miały wymazać ze zbiorowej społecznej pamięci tę straszliwą zbrodnię. Działania te doprowadziły do pozbawienia nas możliwości rytualnego sposobu pożegnania ciał osób najbliższych, wynikiem czego został wytworzony w nas bolesny syndrom niezakotwiczonej żałoby" – czytamy w apelu. „Siedemdziesiąt dwa lata po masakrze najwyższy czas zmienić ten stan rzeczy, przyznać się do braku kontroli i do przekazywanych społeczeństwu kłamstw dotyczących zbrodni katyńskiej" – napisano. Rodziny ofiar wielokrotnie zwracały się do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z prośbami o zgodę na przeniesienie szczątków swoich bliskich. Za każdym razem spotykały się z odmową. Uzasadniano to brakiem środków prawnych i technicznych oraz zgody ze strony Federacji Rodzin Katyńskich. Rada została powołana w 1947 r. pod pierwotną nazwą Rada Ochrony Pomników Walk i Męczeństwa i zajmowała się głównie pomnikami żołnierzy radzieckich. Umieszczała je często w centralnych miejscach miast. Reaktywowana w 1988 r. Rada miała za zadanie upamiętnianie faktów, wydarzeń i postaci historycznych, ale jej misja została rozszerzona o kwestie pochówków i grzebalnictwa.
W 1994 r. została zawarta polsko-rosyjska umowa o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji, oparta na prawach konwencji genewskich. W ślad za ich wskazaniami dopuszcza przekazanie zwłok pomordowanych ojczystemu krajowi. „Ekshumacja szczątków zwłok żołnierzy w celu identyfikacji pochowanych lub przekazania ich do pochowania w ojczyźnie będzie prowadzona wyłącznie na prośbę zainteresowanej strony i za zgodą strony, na której terytorium państwowym one spoczywają" – czytamy w umowie.
Protokół dodatkowy do konwencji genewskich z 12 sierpnia 1949 r. dotyczący ochrony ofiar międzynarodowych konfliktów zbrojnych w art. 34 stanowi, że gdy pozwalają na to okoliczności i stosunki między stronami, w celu ułatwienia powrotu szczątków osób zmarłych do kraju pochodzenia strony powinny zawrzeć porozumienie.
Czy wobec tego te szczątki w ogóle zostały zwrócone Polsce? – Sprawa jest trudna zarówno w kategoriach ludzkich, jak i prawnych. Mówiąc dosadnie, mamy do czynienia z nieuporządkowanymi ludzkimi szczątkami, tworzącymi nieraz masę pomieszanych kości – mówi prof. Ireneusz Kamiński, pełnomocnik rodzin skarżących Rosję w Strasburgu. – A kiedy prowadzono ekshumacje, nie podejrzewano, że będziemy mieli do czynienia z negowaniem tej zbrodni – dodaje.
Obowiązek państwa
Ekshumacje pomordowanych na obczyźnie odbywały się w wielu państwach, także w Polsce. W grudniu ubiegłego roku z Londynu do Polski przetransportowano szczątki arcybiskupa gen. bryg. Sawy Sowietowa i biskupa płk. Mateusza Siemaszki, prawosławnych duchownych. Decyzję o ich sprowadzeniu wydały Prawosławny Ordynariat Wojska Polskiego oraz Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. W notatce dla PAP napisano: „W odpowiedzi na oczekiwania wiernych Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego oraz realizując zobowiązanie Rzeczypospolitej Polskiej wobec oficerów Wojska Polskiego wiernych do końca przysiędze złożonej Ojczyźnie".
– Rada Ochrony nie legitymuje się żadnymi pełnomocnictwami prawnych spadkobierców ofiar, które w jakikolwiek sposób upoważniałby ją do jej decyzji – mówi Witomiła Wołk-Jezierska. Autorzy apelu zarzucają organom państwowym brak kontroli nad działaniami Rady, a ekipom rządzącym Polską od 1989 r. absolutną obojętność na apele. Petycje w sprawie podpisywali m.in. Krzysztof Penderecki, Irena Anders, Andrzej Mularczyk, Teresa Budzisz-Krzyżanowska czy Zofia Kucówna.
Miejsca, w których znajdują się szczątki, nazywane są polskimi wojennymi cmentarzami. Rosyjskie dokumenty ściśle precyzują, że są to Pomniki Historii i Kultury Rosji. Intencja jest jasna: te pomniki mają wskazywać rosyjskiemu społeczeństwu, że państwo sowieckie siłami Armii Czerwonej i przy pomocy katów z NKWD pokonało Polaków.