Susza odkryła kulisy zbrodni
Po kilku latach procesów poszlakowych w sprawie zabójstwa Edyty Wieczorek mamy przełom. Na dnie Wisły znaleziono jej czaszkę
Zdaniem mecenasa Jewdokina ślady krwi znalezione w mieszkaniu oskarżonego „świadczą tylko o tym, że Edyta Wieczorek była w mieszkaniu". – Mogła się skaleczyć, zadrapać – dowodził. Przyznał, że oskarżony kłamał, i tłumaczył, że „taki był jego sposób na życie i uwodzenie kobiet".
Pod koniec lipca 2010 r. Arkadiusz B. został uniewinniony. Sąd uznał, że brakuje jednoznacznego i kategorycznego dowodu, iż zaginiona Edyta Wieczorek nie żyje. Nie udało się też ustalić, że zabił ją oskarżony. Mężczyzna został jedynie skazany na pięć lat więzienia za ukrywanie dokumentów Wojskowej Agencji Nieruchomości, gdzie pracował jako archiwista, posiadanie bez zezwolenia amunicji do pistoletu gazowego, a także wyłudzenie pieniędzy od kobiety.
Prokuratura złożyła apelację. W marcu 2011 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał wyrok w wątku oszustwa, ale uznał, że sąd pierwszej instancji musi jeszcze raz zbadać, czy Arkadiusz B. nie zabił Edyty Wieczorek. Ponad rok temu ruszył ponowny proces. Arkadiusz B. ciągle jest oskarżony o zabójstwo „z motywacji zasługującej na szczególne potępienie". Prokuratura w ponad 30 tomach akt zgromadziła dowody na to, że w listopadzie 2005 r. najpierw wyłudził od Edyty Wieczorek kilkadziesiąt tysięcy złotych, a następnie ją zamordował.
Tydzień temu Arkadiusz B. nie przyszedł do sądu. W wysłanym do swojego adwokata esemesie napisał, że przebywa w zakładzie psychiatrycznym.