Wielki Szu
Największy problem z dopingiem polega na tym, że nie można go zalegalizować
Naukowcy z magazynu „Nature" alarmowali przed ubiegłorocznymi igrzyskami w Londynie: „Prawie każdy lekkoatleta biorący udział w igrzyskach olimpijskich testował już działanie mutacji genu, który zwiększa wydajność" – pisali. Manipulacji genami nie da się wykryć w krwi czy moczu, biopsja, czyli pobieranie tkanki prosto z mięśnia, to zbyt inwazyjna metoda, by mogła przyjąć się na stadionach.
Doping w sporcie nie jest znakiem czasów. Zdarzał się nawet wtedy, gdy nie walczono o pieniądze, ale zwyczajnie o mołojecką sławę. Na igrzyskach w Rzymie w 1960 r. duński kolarz Knud Edemark Jensen zmarł w szpitalu po tym, jak wcześniej zasłabł w trakcie zawodów. Sekcja zwłok wykazała, że wspomagał się amfetaminą, podawaną mu zresztą przez trenera.
Teraz możliwości są dużo większe, podobnie jak pieniądze, które można zarobić. Niestety, rośnie również społeczne przyzwolenie na niedozwolone praktyki. Kiedy na Facebooku przeprowadzono ankietę, okazało się, że 25 proc. uczestników sondy nie ma nic przeciw dopingowi.