Zamach na gotówkę
To nie political fiction. Za kilka lat za próbę płatności gotówką będzie można trafić do więzienia
Ograniczenia w transakcjach gotówkowych są przygotowywane także w innych krajach. W Meksyku na razie nie można z ręki do ręki wręczać kwot większych niż 200 tys. pesos (ok. 15,5 tys. dolarów), jednak w wielu krajach Ameryki Środkowej i Południowej w wielu sklepach nie przyjmują już gotówki większej niż 100 dolarów.
W grudniu zeszłego roku w ojczyźnie gospodarczego liberalizmu – Wielkiej Brytanii – rząd zakazał transakcji gotówkowych na... złomowiskach. Okazuje się, że handel złomem był źródłem krociowych, nielegalnych zysków i brytyjska policja przeforsowała ten zakaz, aby ograniczyć oszustwa. Wskutek protestów firm z branży sprawa znalazła się jednak w Sądzie Najwyższym.
Do eliminacji gotówki przymierza się także jedno z najbardziej postępowych państw Europy – Szwecja, notabene kraj, który jako pierwszy na Starym Kontynencie wprowadził do obrotu banknoty – w 1661 r. „Nie mogę zrozumieć, dlaczego wciąż drukujemy banknoty" – uważa Bjoern Ulvaeus z zespołu ABBA, kiedyś znanego z hitu „Money, Money, Money", a dziś jeden z rzeczników „świata bez gotówki". W praktyce w tym kraju coraz rzadziej korzysta się z pieniędzy. Transport publiczny nie akceptuje ani banknotów, ani bilonu – za przejazd płaci się SMS-em. Kartą można też złożyć ofiarę w większości świątyń protestanckich. Transakcje gotówkowe to zaledwie 3 proc. tamtejszej gospodarki.
Odwrotne trendy w Europie panują jedynie w... Watykanie! A to za sprawą Banca di Italia, który od stycznia zakazał w Watykanie transakcji elektronicznych, ponieważ Stolica Apostolska nie dopełniła unijnych obowiązków dotyczących autoryzacji systemu płatności bezgotówkowych. Pielgrzymi udający się więc z wizytą do Bazyliki św. Piotra i watykańskich muzeów muszą zaopatrzyć się w grube portfele. Z plastikiem niczego nie osiągną.
– Korporacje finansowe i politycy, do których trafia argument o legalizacji szarej strefy, w dobie kryzysu finansowego grają o dużą stawkę – mowi „Uważam Rze" Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha. – Dla obywateli oznacza to brak możliwości wyboru i wyższe koszty zakupów – dodaje.
Wyzyskiwani Polacy
Nasz kraj opiera się jeszcze wyzyskowi finansowemu, a lobby bankowemu trudno zmienić nasze konsumenckie nawyki. Mimo że według statystyk mamy już grubo ponad 33 mln kart, czyli mniej niż jedną na osobę, to wypadamy nader skromnie w porównaniu z innymi krajami UE, w których trzy karty na osobę stanowi normę. Jeśli dodać do tego, że za blisko 90 proc. zakupów płacimy gotówką, jak zwykle zasługujemy na zaszczytny tytuł „unijnego marudera".
Bynajmniej nie dlatego, że jesteśmy wsteczni i zacofani. Potrafimy liczyć! Średnia prowizja od transakcji kartą debetową jest ponad dwa razy większa od średniej unijnej, a nawet ośmiokrotnie większa od haraczu pobieranego w takich krajach, jak Finlandia, Szwecja, Malta, Belgia czy Węgry. Łupieni są nie tylko klienci, ale przede wszystkim mali i średni przedsiębiorcy, którzy oddają operatorom kart 3–4 proc. od każdej transakcji. Jeśli dodamy do tego opłatę systemową, opłatę od terminalu i prowizje kwotowe od sprzedaży – kwota ta rośnie niebotycznie. W wielu krajach UE dodatkowe opłaty nie występują.
W ubiegłym roku NBP próbował zorganizować „okrągły stół", aby wymóc na instytucjach finansowych obniżenie prowizji. Jednakże jeden z dwójki karcianych oligopolistów wycofał się z obrad, ponieważ bał się oskarżenia o zmowę cenową. To, co nie udaje się w Polsce, udało się na Węgrzech. Po interwencji tamtejszego Urzędu Konkurencji w 2008 r. opłaty spadły do poziomu najniższego w Europie. W Polsce postępowanie antymonopolowe przeciwko jednej z organizacji firmującej karty trwa już od kilkunastu lat.
Polska to jeden z niewielu krajów, gdzie reprezentanci narodu działają na niekorzyść obywateli. Pod dyktando lobby finansowego uchwalono w końcówce ubiegłego roku przepis pozwalający właścicielom bankomatów nakładać dodatkowe opłaty na wypłaty gotówki z bankomatów. Oczywiście prawo było lansowane pod hasłem zbierania funduszy „na budowę nowych bankomatów", aby Polakom żyło się lepiej i dostatniej. W praktyce będziemy coraz drożej płacić, aby mieć czym płacić. Dla Polaków karty kredytowe to i tak koszmar. Nawet 1/4 posiadaczy kart nie radzi sobie z obsługą zadłużenia, a odsetki za obsługę kredytu na kartach śmiało można nazwać lichwiarskimi, gdyż niekiedy sięgają blisko 30 proc.