Mit profilaktyki
Czy badania profilaktyczne faktycznie wydłużają życie? Czy nie są raczej wielkim szwindlem nowoczesnej medycyny?
„Health Affairs" wyliczył, że nawet gdyby badaniami profilaktycznymi objęto 90 proc. Amerykanów, zaoszczędzono by na leczeniu jedynie 0,2 proc. wydatków na opiekę medyczną. Straty byłyby większe niż ewentualne korzyści, gdyż badania są często kosztowne, zwłaszcza jeśli prowadzone są na dużej populacji. Aby wykryć jeden przypadek raka płuca, trzeba poddać tomografii komputerowej 217 palaczy.
Raport nie potępia wszystkich działań profilaktycznych. Bez wątpienia wskazane są szczepienia. Tak jest szczególnie w przypadku dzieci oraz niektórych szczepień u dorosłych. Jako pozytywny przykład podawane są szczepionki przeciwko grypie, akurat w Polsce wykorzystywane w minimalnym stopniu (w sezonie 2012/2013 zaszczepiło się zaledwie 4 proc. Polaków). Szczepionki są tanie i chronią przed groźnymi zakażeniami. Są jednym z największych osiągnięć medycyny. I to nie podlega dyskusji.
Warto również kontrolować ciśnienie tętnicze krwi, które jest zbyt wysokie u ponad 1 mld ludzi na świecie oraz u 9,5 mln Polaków w wieku 18–79 lat i u prawie 1 mln naszych rodaków po 80. roku życia. Polecana jest także rutynowa analiza krwi oraz moczu. Dobrze oceniane jest lepsze kontrolowanie schorzeń przewlekłych, takich jak cukrzyca, choroba wieńcowa czy astma. Wydłuża to życie chorych, zmniejsza ryzyko powikłań i obniża koszty leczenia. Opłacalne jest również regularne zażywanie aspiryny – u jednej osoby na 50 z chorobą wieńcową można w ten sposób zapobiec zawałowi serca lub niedokrwiennemu udarowi mózgu.
Czego zatem nie warto robić? Najbardziej krytykowane są coroczne badania kontrolne w gabinetach lekarskich. W Polsce na ogół prowadzone są w ramach badań okresowych wymaganych przez pracodawcę, ale w USA są niemal powszechne i wykonywane w szerszym zakresie. Poza sprawdzeniem ciśnienia tętniczego krwi polegają na badaniu pulsu, częstotliwości oddechu, ciepłoty ciała, a także wykonaniu badania fizykalnego i przeprowadzeniu wywiadu z pacjentem. Dużo można się wtedy dowiedzieć o stanie jego zdrowia, to prawda, ale niewiele z tego wynika.
Wykazała to metaanaliza 14 badań opublikowana w 2012 r. przez niezależną organizację Nordic Cochrane Center w Kopenhadze. Główny wniosek z tego raportu jest taki, że rutynowe kontrole zdrowia nie wydłużają życia, nie pomagają nawet wcześniej wykryć najczęściej występujących schorzeń, np. chorób serca czy nowotworów. Tymczasem co roku takie badania wykonuje się u 44 mln Amerykanów, co kosztuje 8 mld dolarów rocznie.
Dr Ateev Mehrotra z University of Pittsburgh School of Medicine wyliczył, że gdyby corocznymi rutynowymi badaniami objęci byli wszyscy dorośli Amerykanie, liczba wizyt lekarskich zwiększyłaby się o 145 mln rocznie. Lekarzom podstawowej opieki rodzinnej zajęłoby to 41 proc. czasu, jaki poświęcają pacjentom. Nie mieliby czasu na leczenie. System opieki medycznej zostałby rozsadzony od środka.
Szkodliwe testy na raka
Mało przydatne, a nawet szkodliwe są niektóre badania przesiewowe służące wczesnemu wykrywaniu nowotworów złośliwych. Regularnie – co rok lub kilka lat – poddaje się im ludzi zdrowych, w określonym wieku. Wszystkim mężczyznom po 45. roku życia na wszelki wypadek proponuje się testy PSA, by wcześnie wykryć raka prostaty. Polegają one na badaniu we krwi poziomu antygenu (Prostate Specific Antygen) wytwarzanego przez komórki gruczołów prostaty, którego zadaniem jest upłynnienie nasienia. Kłopot polega na tym, że wysokie PSA tylko niekiedy wskazuje na rozwój nowotworu.
Regularne poddawanie się temu badaniu wbrew oczekiwaniom wcale nie zmniejsza ryzyka zgonu z powodu raka prostaty. Od kilku lat przekonuje o tym U. S. Preventive Services Task Force, panel doradców rządu USA. Potwierdza to również dr Roman Sosnowski z Centrum Onkologii w Warszawie: owszem, można wykonywać testy PSA, ale trzeba pamiętać, że nie są to badania swoiste dla raka prostaty. Nawet gdy wynik jest nieprawidłowy, nie oznacza to jeszcze, że doszło do rozwoju choroby nowotworowej. Zbyt wysoki jego poziom może świadczyć jedynie o łagodnym przeroście prostaty lub zapaleniu. Zdarza się też, że jest odwrotnie – poziom PSA jest niski, a w organizmie rozwija się rak, ale nie powoduje żadnych dolegliwości.