Mit profilaktyki
Czy badania profilaktyczne faktycznie wydłużają życie? Czy nie są raczej wielkim szwindlem nowoczesnej medycyny?
Testy PSA są jednak często oferowane, bo to dobry biznes. Nie chodzi o samo badanie – nie jest drogie. Zarabiają urolodzy, ponieważ trzeba zapłacić za wizytę, by otrzymać skierowanie. W razie podejrzenia raka ordynuje się dalsze badania i ewentualnie leczenie, nie zawsze potrzebne, na czym też się zarabia. Przy stwierdzonym powiększeniu prostaty tylko biopsja może rozstrzygnąć, czy jest to zmiana nowotworowa. I tak biznes się kręci. Jedynie w USA z powodu pozytywnego wyniku testu PSA od 1985 r. leczonych było ponad 1 mln mężczyzn, z których 5 tys. zmarło, a 300 tys. cierpiało w wyniku powikłań, głównie zaburzeń erekcji i nietrzymania moczu. Niestety, moda na test PSA przyszła ostatnio również do Polski.
Podważana jest nawet przydatność mammografii służącej wczesnemu wykrywaniu raka piersi u kobiet. Od kilku lat przekonuje o tym prof. Peter Gotzsche z Rigshospitalet w Kopenhadze, szef Nordic Cochrane Collaboration, niezależnej organizacji typu non profit. Jego zdaniem przesiewowe badania mammograficzne są mało skuteczne i należałoby nawet rozważyć, czy ich nie zaniechać. Zbyt rzadko bowiem ratują kobietom życie; znacznie częściej prowadzą do dalszych, bardziej inwazyjnych badań (np. biopsji) albo do niepotrzebnej radioterapii lub operacji.
Wiele badań profilaktycznych nie ma ani medycznego, ani ekonomicznego uzasadnienia
Najczęściej zdarza się to wtedy, gdy wynik zdjęcia rentgenowskiego nie jest jednoznaczny i trzeba wykonać kolejne badanie. Radiolodzy często tak robią, gdy nie mają pewności i nie chcą przeoczyć nowotworu. Niby słusznie. Gdy po kolejnym badaniu okaże się, że jest to tylko niegroźne zgrubienie, niewielki to kłopot (pomijając stres, na jaki narażone są kobiety). Ale bywa, że na stół operacyjny trafiają kobiety, u których błędnie lub zbyt pochopnie wykryto niebezpieczny guz.
Wątpliwości prof. Gotzsche potwierdzają dane dotyczące liczby zgonów na raka piersi. Powinno ich być wyraźnie mniej w tych krajach, gdzie najwcześniej wprowadzono badania przesiewowe. Ale tak nie jest. Z danych opublikowanych przez „British Medical Journal" (obejmujących 30 krajów europejskich) wynika, że mammografia nie przyczyniła się nawet do spadku liczby nowotworów piersi wykrytych w najbardziej zaawansowanym stadium, a zatem najgorzej rokujących. Jest ich tyle samo co przed wprowadzeniem skriningu. Zauważono również, że śmiertelność z powodu raka piersi jest mniejsza wśród kobiet przed 50. rokiem życia nieobjętych badaniami przesiewowymi niż wśród tych po pięćdziesiątce korzystających z bezpłatnej mammografii. Jak to wytłumaczyć? Podejrzewa się, że znacznie lepsze efekty niż profilaktyka dała poprawa skuteczności leczenia nowotworów. Kobiety są też lepiej wyedukowane zdrowotnie, baczniej zwracają uwagę na wszelkie zmiany w piersiach i swoim organizmie. I taki być może jest główny pozytywny efekt kampanii zachęcających do badań przesiewowych.
Co warto robić
Skuteczne i opłacalne są tylko niektóre badania profilaktyczne i przesiewowe. Należy do nich cytologia, proste badanie, które wprowadzono już w latach 50. XX wieku, polegające na pobraniu wymazu z szyjki macicy. Gdyby stosowano je w czasach, gdy żyła matka Baracka Obamy, może uniknęłaby przedwczesnej śmierci z powodu raka szyjki macicy (zmarła w 1995 r. w wieku zaledwie 52 lat). Bo ten dość łatwy do przeprowadzenia test od wielu lat ratuje życie wielu kobietom. Pozwala wykryć atypowe komórki w obrębie szyjki macicy, zanim jeszcze przekształcą się w nowotworowe. Choć to badanie w Polsce jest bezpłatne, jego zasięg nie jest wystarczający. Na cytologię zgłasza się jedynie 25 proc. Polek w wieku 25–59 lat, do których wysyłane są zaproszenia. A wystarczy ją wykonać raz na trzy lub nawet pięć lat, jak sugerują badania w Finlandii.
Z kolei przed rakiem jelita grubego skutecznie chroni kolonoskopia. Pozwala wykryć polipy, czyli gruczolaki będące wynikiem rozrostu ściany jelita grubego. Są to łagodne zmiany prekursorowe, z których najczęściej powstają nowotwory jelita grubego. Nie dają żadnych objawów, dopóki nie pojawi się guz złośliwy, który nawet wtedy może się rozwijać w utajeniu. Nie ma innego sposobu, by je zdiagnozować. Wystarczy jednak powtarzać badanie raz na 10 lat, by w porę wykryć raka. Nic dziwnego, że wprowadzenie tej metody do badań przesiewowych zrewolucjonizowało wykrywanie raka jelita grubego, choć nie jest ona pozbawiona wad. Podejrzewa się, że podczas badania lekarze nie zauważają co najmniej 10 proc. polipów (a nawet 20 proc., jeśli badanie wykonuje mniej doświadczony endoskopista). Zdarzają się też błędy w ocenie tkanki pobranej do analizy histopatologicznej, jak w wypadku wspomnianej 69-letniej pacjentki z Warszawy.