Najnowsza interwencja Uważam Rze

Tu i teraz

Lwow przez kilkaset lat stanowil jeden z najwazniejszych osrodkow polskiej kultury. Na zdjeciu: uroczystosc odsloniecia pomnika Adama Mickiewicza na pl. Mariackim we Lwowie w 1905 r.

Negowanie polskości Lwowa to droga donikąd

Marcin Hałaś

Wywiad z profesorem Stanisławem Sławomirem Nicieją, historykiem, rektorem Uniwersytetu Opolskiego

Z pewnością dla nas Polaków jest niedopuszczalne, że ze zbrodniarzy robi się bohaterów i nazywa się ich imieniem główne ulice oraz place. Część Ukraińców postacie Bandery albo Szuchewycza tak mocno wzięła na swoje sztandary i wprowadziła do swojej świadomości społecznej przy zupełnej obojętności środowisk dyplomatycznych i historycznych, że wydaje się to dziś falą nie do odwrócenia. Kult OUN/UPA tak głęboko wszedł już w świadomość ludzi na Zachodniej Ukrainie, że praktycznie trudno już myśleć o jego wykorzenieniu. Bo jak to zrobić: nakażemy Ukraińcom, aby setki tych pomników zlikwidowali? To wielkie zaniedbanie i zadra w stosunkach polsko-ukraińskich. Z Niemcami wszystko zostało „wyczyszczone", zbrodnie nazistowskie zostały pokazane do końca, Niemcy nie uchylają się od odpowiedzialności za nie. Zbrodnie UPA nigdy nie zostały pokazane w taki sposób. Jeśli chodzi o to, co stało się na Wołyniu i Podolu w czasie tamtejszego holocaustu Polaków – historycy zawodowi w Polsce w bardzo skromny sposób zajęli się badaniem tego zagadnienia. Powstało za to bardzo dużo opracowań, których autorami są amatorzy historii, którzy po prostu opisali to, co się w tamtym czasie zdarzyło na Kresach, jak umieli najlepiej. Powstało więc swego rodzaju pęknięcie – często do opisów i przekazów sporządzonych przez niezawodowych historyków odnosi się z rezerwą, podważa się ich wiarygodność. Na tym polu jako Polacy przegraliśmy. Na polskich uniwersytetach, uczelniach pracują zastępy historyków, a bardzo mało mieliśmy takich, którzy ten temat chcieli podejmować w swoich pracach doktorskich czy habilitacyjnych. W kręgach zawodowych historyków uważano i nadal się uważa, że jest to temat „zaminowany" politycznie. I toczą się kuluarowe dyskusje, jak go rozbroić. W tym zakresie wciąż panuje ogromna niemoc polskiej zawodowej historiografii.

Jako historyk wypowiada się pan bardzo koncyliacyjnie, twierdząc, iż trzeba szukać porozumienia, że sprawy sporne należy załatwiać w gronie naukowców, że czas stonuje radykalne emocje i stanowiska po stronie ukraińskiej. Proszę jednak odpowiedzieć: czy tak po ludzku nie jeży się panu czasami włos na głowie, kiedy obserwuje pan, co Ukraińcy wyprawiają z historią Lwowa?

– Nieraz czuję dyskomfort, kiedy ukraiński autor nie powoła się, nie zacytuje czegoś, co wyszło w Polsce, co prezentuje bezsporne fakty, a nie ich interpretacje. Na szczęście jeżdżę na Ukrainę, rozmawiam i umiem pozyskać materiały, porozumieć się z tamtejszymi autorami. Takie przyczółki warto uchwycić i czekać, pamiętając, że Ukraina to młode państwo, wciąż zalęknione, które boi się dominacji polskiej kultury i na każdym kroku chce zademonstrować, że rzeczywistość wygląda tak, jak oni to widzą. Taką sytuację obserwowałem chociażby przy okazji odsłonięcia pomnika profesorów lwowskich zamordowanych przez hitlerowców w 1941 r. na Wzgórzach Wuleckich. Strona ukraińska się uparła, że nie będzie na nim napisane, iż byli to polscy profesorowie. Dorabiano do tego najdziwniejsze uzasadnienia: że profesor Roman Longchamps de Bérier, obrońca Lwowa z 1918 r., to Francuz, że jak ktoś z tego grona miał nazwisko niemieckie, jak choćby Stanisław Ruff czy Kasper Weigel – to był Niemcem, że jak się nazywał Adam Sołowij, jak słynny profesor ginekologii, to już był Ukraińcem. Dlatego myślę, że to dla nas zadanie: trzeba o tym mówić, pisać, opracować chociażby nowoczesną monografię Uniwersytetu Jana Kazimierza i wydać ją także po ukraińsku. Zamiast prostować, kłócić się z Ukraińcami, pouczać ich, jak mają to robić, obrażać się na nich – warto przede wszystkim dokumentować i przedstawiać fakty. W Polsce powinno się postępować tak, jak robili to Niemcy: oni napisali całą historię Breslau, historię Opola. Tymczasem my, Polacy, na rynek ukraiński nie wprowadzamy żadnych książek, które równoważyłyby trend depolonizacji Lwowa. Uważam, że przyjdzie czas, kiedy Ukraińcy zrozumieją, że ja także mam prawo do Lwowa, do polskiej tradycji Lwowa, do wielkich zabytków, które Polacy tam stworzyli, tym bardziej że reprezentuję państwo, które miało na przestrzeni swoich dziejów pulsujące, ciągle zmieniające się granice. Nie można pisać historii Polski obejmującej tylko obecne granice naszego państwa. Strona ukraińska musi dojrzeć do zrozumienia, że polskość we Lwowie jest cenna także dla nich. Jeżeli będą twierdzić, że we Lwowie działał tylko Iwan Franko, że na Cmentarzu Łyczakowskim są tylko nagrobki Ukraińców – to będą tym samym spłycali także swoją własną historię.

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Wojciech Romański

W smoczym kręgu

Anna Czyżewska

O wynagrodzeniu bez tabu

Zdecydowana większość pracowników uznaje, że rozmowę o podwyżce powinien zainicjować szef. Polacy nie są mistrzami negocjacji. Strategia biznesowej polemiki to wizytówka przedsiębiorcy