Najnowsza interwencja Uważam Rze

Świat

Śmierć dyktatora

Paweł Łepkowski

W środę 5 marca, dokładnie w 60. rocznicę śmierci Józefa Stalina, w Caracas zmarł Hugo Rafael Chávez Frías, sprawujący despotyczną władzę prezydent Wenezueli

Dla opozycji skupionej w koalicji Demokratyczna Jedność okres przymusowej nieobecności Hugo Cháveza w kraju mógł być okazją do podburzenia opinii publicznej i podważenia panującego w kraju porządku społecznego. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Ponieważ większość spośród 28,5 miliona obywateli Wenezueli to ludzie o takiej samej proweniencji jak Hugo Chávez. Do 1999 r. stanowili oni najuboższą klasę społeczną, ogromną społeczność obsługującą odwierty naftowe należące do nielicznych oligarchów i gigantyczne latyfundia potomków hiszpańskiej arystokracji. Hugo Chávez zyskał sobie sympatię ponad 75 proc. wyborców nie tyle skutecznością rządzenia, ile,, sprawiedliwym rozdziałem dóbr", jak nazywa się w języku propagandowym Rewolucji Boliwariańskiej nacjonalizację wielu gałęzi gospodarki i obłożenie wysokimi podatkami najzamożniejszych ludzi w kraju.

Demagogia, którą posługiwał się obóz Cháveza od 2000 r., sięgała po różne tanie chwyty agitacyjne, wykorzystując autorytety, począwszy od Fidela Castro, na Jezusie Chrystusie skończywszy. W swoich pogadankach telewizyjnych do narodu, w słynnym i jedynym w swoim rodzaju programie,, Alo Presidente", prowadzący go prezydent Hugo Chávez często cytował fragment 6. rozdziału Ewangelii wg św. Łukasza: „Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie. Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie".

W październiku 2012 r. Hugo Chávez dokonał niezwykłego wyczynu. Pokonał w wyborach prezydenckich 11-procentową przewagą głosów 39-letniego Henrique Caprilesa Radonskiego. Dla spadkobierców myśli Simona Bolivara zwycięstwo ich przywódcy oznaczało także zapowiedź mistycznego zwycięstwa nad śmiertelną chorobą. 57-letni Hugo Chávez stoczył trudną walkę z własnym organizmem. Usunięto mu guza w okolicach miednicy, przeszedł trzy operacje wycięcia nowotworów w okolicach jamy brzusznej i trzy długie sesje chemioterapii.

Hugo Szczęściarz

Obserwując historię Wenezueli w ostatniej dekadzie, odnosiło się wrażenie, że Hugo Chávez jest w niej wszechobecny. On sam miał dużo zwykłego szczęścia w polityce i zawsze wychodził z sytuacji kryzysowych obronną ręką. Przykładem mogą być wybory parlamentarne z 2010 r., których wynik prasa zachodnia nazwała,, końcem dyktatury Cháveza".

We wrześniu 2010 r. przeciwnicy rządów Hugo Cháveza świętowali rzekomy początek końca lewicowego reżimu, który od 11 lat rujnował gospodarkę. Zniechęcone marazmem gospodarczym społeczeństwo wybrało do 168-osobowego Zgromadzenia Narodowego Wenezueli 67 przedstawicieli opozycyjnej koalicji zrzeszonej pod hasłem Demokratycznej Jedności (MUD). Utrata bezwzględnej większości 2/3 głosów w parlamencie oznaczała dla obozu Hugo Cháveza formalną blokadę wielkich reform społeczno-gospodarczych przeprowadzanych na wzór kubański. Ale od momentu ogłoszenia wyników wyborów (wrzesień 2010 r.) do dnia zwołania nowego Zgromadzenia Narodowego (5 stycznia 2011 r.) pozostawało jeszcze ponad trzy miesiące.

Opozycja wenezuelska łudziła się nadzieją, że socjaliści z obozu prezydenckiego nie ośmielą się wykorzystać trzech ostatnich miesięcy kadencji odchodzącego parlamentu do przeprowadzenia zmian, które otwierałyby drogę do dyktatury Hugo Cháveza. Uzasadniali to szeregiem uwarunkowań międzynarodowych, które wymuszają na Caracas przestrzeganie demokratycznych reguł sprawowania władzy. Niestety większość obserwatorów wykazała w tym względzie wiele naiwności. Poprzedni parlament składający się w większości z deputowanych Partii Zjednoczonych Socjalistów (PSUV) był ślepą maszynką, która taśmowo przegłosowywała ustawy pisane na kolanie przez prezydenta.

Znając wynik wyborów parlamentarnych, Chávez cynicznie wykorzystał serię klęsk żywiołowych, które nawiedziły Wenezulę pod koniec 2010 r., do uzyskania od Zgromadzenia Narodowego specjalnych uprawnień wykonawczych. Pod pozorem skutecznej walki ze skutkami katastrofalnych powodzi i lawin ziemnych, które spowodowały śmierć ok. 40 osób, a blisko 140 tys. pozbawiły dachu nad głową, prezydent zgłosił formalną prośbę do Zgromadzenia Narodowego o przyznanie mu rocznego prawa do wydawania dekretów. Nadgorliwi deputowani z prorządowej Partii Zjednoczonych Socjalistów (PSUV) wydłużyli ten okres jeszcze o sześć miesięcy. Głowa państwa otrzymała przywilej wydawania dekretów z mocą ustawy do czerwca 2012 r.

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Andrzej Sadowski

Wolność tak, ułatwienia nie

• RAZ POD WOZEM, RAZ POD WOZEM • Dopóki rządzący w Polsce będą mówić o ułatwieniach i ulgach dla przedsiębiorców, a nie o przywróceniu wolności gospodarczej, dopóty nie wybijemy się na ekonomiczną niepodległość