Jedź, Adaś, jedź!
Adam Małysz nigdy nie wylał tyle szampana co podczas zakończenia Rajdu Dakar w chilijskim Santiago
Przez 30 lat Małysz uczył się śniegu, teraz musi rozpoznawać różne gatunki piasku. Ta umiejętność bardzo przydaje się podczas Dakaru. Trzeba szybko rozróżnić, który piasek jest twardy, a który sypki, kopny, bo brak orientacji może oznaczać stratę czasu lub całkowite wyeliminowanie z rajdu. – Podczas poprzedniego Dakaru jechaliśmy równolegle z trzema innymi załogami. Gdy dojechaliśmy do dużych wydm, Rafał, który potrafi ocenić, jaki jest piasek, zarządził spuszczanie powietrza z opon, żeby zwiększyć powierzchnię nacisku i uniknąć zakopania samochodu. Stanęliśmy, żeby spuścić powietrze, i wtedy wszystkie trzy załogi minęły nas. Jednak po następnych pięciu kilometrach to my ich wyprzedzaliśmy, gdy odkopywali swoje auta – opisuje Małysz.
Teraz przygotowuje się do wyprzedzania kolejnych konkurentów. Podczas ostatniego Dakaru najlepsi zawodnicy zaczęli zauważać załogę Małysz–Marton. – To ogólne zainteresowanie to dobry prognostyk, bo pokazuje, że zaczynają się z nami liczyć – podsumowuje swój ostatni występ rajdowiec.