Tusk w krainie marzeń
Przyjęta przez rząd strategia rozwoju Polski na najbliższe 17 lat jest zbiorem oderwanych od rzeczywistości haseł i pobożnych życzeń
Bez pomysłu na Polskę
Dokument jest rozległy i bardzo niesystematyczny, więc bardzo trudno się w nim zorientować i wyciągnąć podstawowe informacje. Roi się w nim od całej masy sprzeczności i niekonsekwencji. Powstawał przez bardzo długi czas, podobno przy udziale wielu osób, a następnie poddano go 30-dniowym konsultacjom. Jak podaje stosowny raport, zgłoszono łącznie 413 uwag od 6154 instytucji i osób prywatnych, z których wiele jest utrzymanych w tonie: „Dokument nie jest spójny tematycznie. Nie jest zrównoważony w opisie problemów i wyzwań, nie jest też oparty na rzetelnych diagnozach. Jest to eklektyczny zbiór różnych zapisów wyrażonych przez poszczególne resorty, napisany barokowym, niezrozumiałym dla przeciętnego obywatela językiem, z pozorami naukowości. Wprowadza swoisty żargon z pogranicza nauki i języka mass mediów. (...) Posługuje się specyficznym i hermetycznym językiem mającym czasem charakter specyficznych zaklęć i tzw. nowomowy. Z pewnością intelektualnie twórczy, ale mało użyteczny w procesie planowania strategicznego" – to opinia Towarzystwa Urbanistów Polskich. „Obecny dokument odzwierciedla niespójne, a nawet wykluczające się założenia i wizje rozwoju Polski, jest także raczej zbiorem życzeń, a nie rzetelną diagnozą, co każe wątpić w skuteczność poszczególnych polityk społecznych, gdyby miały się one opierać na Strategii..." – to z kolei zdanie Polskiego Towarzystwa Socjologicznego.
Przejdźmy do konkretów. Istotą „pomysłu" na Polskę za według twórców strategii rozwój cyfrowy i innowacyjność. Ktoś chyba za dużo naczytał się wspomnianego Alwina Tofflera i jego teorie chciał przetestować w Polsce. Ciągle powraca motyw „skoku cywilizacyjnego", który w cudowny sposób odmieni naszą rzeczywistość i spowoduje wygenerowanie miejsc pracy w tak dużej ilości, że zabraknie siły roboczej, dlatego musimy ciężko pracować nad aktywizacją ludzi i wszechstronnie rozwijać kapitał społeczny. Branża szkoleń może się czuć bezpiecznie, robotę ma zapewnioną co najmniej do 2030 r. Rozwój cyfrowy, kapitał ludzki, edukacja mają spowodować wzrost kreatywności oraz innowacyjności gospodarki.
Co poza tym? Zaplanowano zupełnie nierealne wyniki. Przykładowo w 2015 r. deficyt budżetowy ma być zredukowany do 1 proc. PKB. Brzmi to niepoważnie przy zaplanowanym na 2013 r. deficycie na poziomie 3 proc. (w styczniu osiągnięto już 25 proc. zaplanowanego na ten rok deficytu)! Podobnie jest z wieloma innymi wskaźnikami. Pokłosie odrealnienia strategii od sytuacji kryzysu międzynarodowego?
W strategii zapisano zmiany podatkowe w kierunku zwiększenia znaczenia podatków pośrednich, czyli większego opodatkowania konsumpcji i zmniejszenia podatków bezpośrednich. Co ciekawe, ani nie przeliczono skali tych zmian, ani nie obliczono skutków budżetowych i nie podano stawek procentowych. Jako wisienkę na torcie w kwestii podatków zostawiam państwu planowane ściągnięcie od Polaków w formie nowych podatków dodatkowego 1,7 proc. PKB, co przy PKB wynoszącym ok. 1,5 bln złotych stanowi – bagatela – 25,5 mld złotych w formie nowych podatków: opłat za drogi, likwidacji ulg, opłat emisyjnych ETS (podatki ekologiczne).
Pojawiające się napięcia demograficzne i emerytalne są wielkim wyzwaniem. Autorzy piszą wprost, że posłanie sześciolatków do szkoły to rozpaczliwa próba ratowania systemu emerytalnego. Plany ratowania sytuacji obejmują również kwestię OFE i należy się liczyć z kolejnymi zamachami na funkcjonowanie funduszy. Zdumienie budzi zapis o konieczności zrównania w prawach homoseksualnych związków partnerskich z małżeństwami, jakby to miało mieć jakikolwiek wpływ na demografię. Ciężko dostrzec tu konkretne rozwiązania, które dałyby impuls prorozwojowy, raczej proponuje się gaszenie pożaru, tylko zamiast wody stosuje się benzynę.
Małe i średnie firmy skazane na pożarcie