
Fałszowanie historii
Jak Niemcy robią z siebie ofiary II wojny światowej
Ale to nie był wcale koniec kampanii reklamowej. Po emisji filmu w niemieckich mediach nastąpiła druga jej część. Tym razem miała dwa cele: jeszcze raz wychwalić najnowsze rodzime dzieło na temat II wojny światowej i odeprzeć ataki, jakie pojawiły się ze strony polskiej. Tygodnik „Die Zeit" podkreślał, że film wywarł na widzach w Niemczech ogromne wrażenie – największe w historii tamtejszej telewizji. Wydawana przez koncern Axel Springer gazeta „Welt am Sonntag" uznała go wręcz za „pomnik postawiony matkom i ojcom". W wielu tytułach prasowych porównywano film z głośnym amerykańskim czteroodcinkowym serialem Marvina J. Chomsky'ego „Holocaust", który w 1979 r. wyemitowała telewizja NBC. Tamten film przedstawiał żołnierzy ubranych w mundury Wojska Polskiego, którzy wraz z Niemcami nadzorowali transporty Żydów do warszawskiego getta oraz brali udział w zwalczaniu żydowskiego powstania w Warszawie. Potem przyszła kolej, aby odeprzeć zarzuty z Polski, że film „Nasze matki, nasi ojcowie" jest mocno antypolski i stara się zrobić z Polaków sprawców Zagłady. Tabloidowy „Bild", aby zbić ataki z Polski, spokojnie komunikował, że nacjonalizm i antysemityzm w szeregach Armii Krajowej nie były niczym nadzwyczajnym i że w tamtym czasie w Europie Wschodniej antysemityzm był powszechny, co niewątpliwie ułatwiło wymordowanie Żydów. „Bild" przypadkowo zapomniał tylko dodać, kto tego dokonał. Zresztą jeśli w niemieckich publikacjach już wspominano, że zrobili to naziści, to zawsze byli oni „odnarodowieni" i prawie zawsze dziwnym trafem pojawiali się obok nich właśnie Polacy. Wiele niemieckich tytułów, przytaczając opinie na temat antysemityzmu Polaków, starało się je podbudować, cytując wypowiedzi poważnych ekspertów i historyków. Jednym z nich był Julius Schoeps z badającego historię europejskich Żydów Centrum Mosesa Mendelssohna w Poczdamie, który jeszcze do niedawna aktywnie wspierał działania Eriki Steinbach i projekt Centrum przeciwko Wypędzeniom. Schoeps zwrócił uwagę, że oczywiście antysemityzmu nie można odnosić do całej AK, ale sceny z filmu „Nasze matki, nasi ojcowie" odpowiadają przypadkom, do jakich dochodziło wśród polskich partyzantów. To zabrzmiało już zdecydowanie wiarygodniej. Na temat filmu wypowiadali się m.in. prof. Arnd Bauerkämpe z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie oraz prof. Wolfgang Benz z Centrum Badań nad Antysemityzmem w Berlinie. Ten ostatni starał się zamknąć dyskusję wokół polskiego antysemityzmu, stwierdzając jasno, że „antysemityzm w Polsce jest obecny do dziś". Główny niemiecki przekaz propagandowy znalazł swoje odbicie także w wielu poważnych tytułach prasowych w całej Europie. Brytyjski „Independent" zwracał m.in. uwagę na fenomen ponownego zainteresowania Niemców swoją najnowszą historią.
Nowa niemiecka pamięć
Film „Nasze matki, nasi ojcowie" i kampania propagandowa wokół niego to zaledwie fragment konstruowania nowej niemieckiej pamięci. II wojna światowa jest oczywiście w niej najważniejsza. Ostatnie lata były w Niemczech szczególnie obfite w wysiłki, aby przełamać wreszcie niemiecką pamięć historyczną i sprawić, by zaczęła wyglądać inaczej niż dotychczas. Aby to osiągnąć, Niemcy muszą zapomnieć, że byli sprawcami II wojny światowej i dopuścili się wszystkich jej okropieństw, a zacząć mówić o krzywdach, jakich doznali w jej wyniku. Jedną z ich największych krzywd są przesiedlenia z Europy Środkowo-Wschodniej (Polski, Czechosłowacji, Węgier, Rumunii) po zakończeniu wojny. Właśnie w tym celu zaprojektowano Centrum przeciwko Wypędzeniom, które ma dokumentować niemieckie „wypędzenia" po II wojnie światowej. Jego inicjatorką jest Erika Steinbach, przewodnicząca Związku Wypędzonych, wspierana przez kanclerz Angelę Merkel. Budowę centrum popiera także wiele osobistości życia politycznego i kulturalnego, wśród których jest niemiecki rabin Walter Homolka oraz urzędujący prezydent Joachim Gauck.