Smart Wars
Potyczka między dwoma potentatami na rynku gadżetów elektronicznych: Samsungiem i Apple, wkracza w decydującą fazę. Oprócz smartfonów i tabletów kluczowe znaczenie może mieć start obu marek na rynku... inteligentnych zegarków
Mimo że w polityce Amerykanie i Koreańczycy z Południa są towarzyszami broni, w biznesie nie przebierają w środkach. Firmy z Kalifornii i Seulu od lat toczą batalię na produkty, ceny, marketing i prawników. Początkowo górą byli miliarderzy z Cupertino. Obecnie na czele są ich skośnoocy rywale. Ten rok może się okazać decydujący w walce o prymat na rynku inteligentnych urządzeń elektronicznych. W tym pojedynku trudno wskazać zdecydowanego faworyta.
Jabłuszko czy robot?
Obie firmy dzielą niezliczone tysiące kilometrów. Dzieli je także przyjęta strategia działania. Dla Amerykanów jest to: twórz nowe produkty, kreuj rynki, lansuj modę, a klienci sami będą szukać twoich produktów. Koreańczycy stosują dalekowschodnią taktykę wyczekiwania i naśladowania ruchu przeciwnika. Ich motto to: kopiuj najbardziej trafione rozwiązania, produkuj taniej i dla masowego konsumenta, gdy trzeba – ustępuj pola. To się sprawdza. Według „Bloomberga" w 2012 r. Samsung miał już 29 proc. globalnego rynku smartfonów. Apple „tylko" 21 proc. W Polsce nie odczuwamy aż tak bardzo tego konfliktu. W naszym kraju królują telefony z darmowym Androidem. Wybiera je aż 76 proc. klientów. iPhone'y to zaledwie 6 proc. rodzimego rynku.
Taktyka obu firm to niebo i ziemia. Posiadacze iPhone'ów to elita (przynajmniej tak się im wydaje). Produkty Apple są cool, są przedmiotem pożądania i lansu. Każdej premierze towarzyszy efektowny show. Aby zdobyć premierowe egzemplarze, fani koczują dniami i nocami pod sklepami z logiem nadgryzionego jabłka, formując gigantyczne kolejki znane dotąd z debiutów nowych filmów, płyt czy książek. Towarzyszy temu jakaś forma nieszkodliwej manii, nie do końca zrozumiałej dla człowieka nieuzależnionego od elektronicznych gadżetów.
Po Samsunga ustawiają się pragmatycy. Taki telefon w różnej zmniejszonej wersji może mieć każdy. Jest tańszy od konkurenta, a przez to dostępny dla masowego klienta. Samsunga mini potrafi obsługiwać nawet mój sześcioletni syn (inna sprawa, że wyszkolił się w tym na iPhonie). Entuzjaści koreańskich produktów stawiają przede wszystkim na możliwości opensource'owego systemu operacyjnego Android, który nie ma sobie równych w liczbie darmowych aplikacji. Klienci Apple są bardziej wygodni, ale też uwiązani do produktów firmy. Entuzjaści znajdują się po obu stronach barykady – dla każdego coś miłego.
Bez litości
Podczas gdy użytkownicy obu urządzeń żyją w pokoju, między szefostwem obu firm mocno iskrzy. „Zniszczę Androida, bo to złodziejski produkt. Jestem gotów wypowiedzieć im wojnę termojądrową" – miał powiedzieć Steve Jobs jednemu ze swoich biografów. Gdy w połowie zeszłego roku Apple wygrał sądową batalię z Samsungiem o łamanie własności intelektualnej, Tim Cook, dyrektor generalny firmy, ogłosił zwycięstwo o charakterze moralnym. „Niechętnie wybraliśmy drogę sądową, najpierw kilkakrotnie prosząc Samsunga o to, by przestał kopiować naszą pracę. Dla nas w tym pozwie od początku chodziło o coś więcej niż patenty czy pieniądze. Chodziło o wartości" – napisał Cook w specjalnym oświadczeniu. To oczywiście PR. Chodzi przede wszystkim o kasę.
Apple od początku rzucił się rywalowi do gardła, zatrudniając przy tym batalion najlepszych prawników. We wspomnianym orzeczeniu sąd w San Jose uznał, że Samsung naruszył sześć patentów firmy z siedzibą w Cupertino. Trzy funkcjonalne: efekt gumki przy przewijaniu stron, regulowanie rozmiaru obrazu palcami, stuknięcie w ekran – aby wyśrodkować lub zbliżyć obiekt. Trzy projektowe: ekran iPhone'a z otworem głośnikowym, kształt ekranu i rozmieszczenie ikon na ekranie startowym. Cała batalia toczyła się miesiącami, ale ze względu na lokalizację procesu w rodzinnych stronach Apple nie spodziewano się innego wyniku. Firmy potem zawarły ugodę. Zamiast miliarda dolarów odszkodowania (po co im kolejny miliard, skoro mają 100 mld w gotówce i aktywach łatwo zbywalnych) uzgodniono zakaz sprzedaży Galaxy S III Mini na terenie Stanów Zjednoczonych.