Fredro na żywo w TV
Już dziś zapowiadamy trzy jednoaktówki Aleksandra hr. Fredry. TVP 1 pokaże je w poniedziałek 22 kwietnia o godz. 20.20
Z kolei „Zrzędność i przekora" (również w reżyserii Andrzeja Łapickiego; 1980 r.), czyli „Komedia w jednym akcie wierszem" to jeden z wczesnych tekstów Fredry, ale już zwiastujący talent, lekkość pióra i finezję dowcipu hrabiego. W archiwach TVP znajdziemy taki oto opis: „16-letnia dziedziczka Zosia (Joanna Szczepkowska) pała młodzieńczym, lecz silnym afektem do Lubomira (Mirosław Konarowski). Ten uczucie odwzajemnia, a w dodatku jest przystojny, dobrze ułożony i majętny. Na straży cnoty i przyszłości Zofii stoi jej dwu wujów. Ich charaktery pozostawiają wiele do życzenia. Pan Jan (Wiesław Michnikowski) to bowiem niesłychany zrzęda, przy lada okazji lub bez niej wylewający z siebie istny wodospad porad, sentencji i ostrzeżeń. Pan Piotr (Bronisław Pawlik) zaś – choć mniej wymowny – pasjami lubi mieć odmienne zdanie, sprzeciwiać się i stawać okoniem. A gdy spotka się zrzędność z przekorą, nic dobrego z tego wyniknąć nie może. Przekonują się o tym dobitnie Lubomir i Zosia, kiedy postanawiają poprosić opiekunów dziewczyny o zgodę na ślub. Pan Jan i Pan Piotr, wietrząc w zamążpójściu krewniaczki niejasne spiski i zagrożenie swego dotychczasowego, wygodnego życia – nie udzielają pozwolenia. Zosia rzecz jasna wpada w rozpacz, lecz Lubomir nie daje za wygraną".
W 1994 r. Andrzej Łapicki ponownie sięgnął po jednoaktówkę Fredry – tym razem po „Nikt mnie nie zna". Mało wymyślna intryga i zabawne, acz nieco rubaszne perypetie bohaterów, odsłaniają związki tej sztuki z tradycją plebejską, która także bywała źródłem inspiracji teatru fredrowskiego. Marek Zięba (Piotr Machalica), obrotny kupiec i nieufny mąż, postanawia wybadać wierność i miłość swej żony. Jeżdżąc nieustannie w interesach, często i długo przebywa poza domem. Napotkany w drodze Jan Rembosz namawia go do przyjęcia swego nazwiska i munduru. Rozmowę przypadkiem podsłuchuje Czesław, szwagier Zięby. Nakłania swoją siostrę Klarę do podjęcia gry, która może skutecznie wyleczyć jej męża z nadmiernej podejrzliwości i zazdrości. Kości zostają rzucone i wcale nie tak łatwo będzie wyjaśnić to całe qui pro quo...
Starcie tytanów
Po latach telewizja publiczna postanowiła przypomnieć swoim widzom owe jednoaktówki, ale w zupełnie zmienionej aranżacji, z nowymi reżyserami i aktorami. Jak powiedział w wywiadzie dla TVP Jan Englert, który przygotowuje „Nikt mnie nie zna": „Prawdziwa klasyka nie traci na wartości tylko dlatego, że zmieniły się kostiumy, obyczaje, technika. Bo człowiek pozostaje w gruncie rzeczy taki sam, tylko poddawany jest innym presjom. Trzeba jednak klasykę wystawiać tak, by była zrozumiała dla współczesnego widza". Podkreślił, że nie zamierza oglądać wcześniejszej wersji w reżyserii Andrzeja Łapickiego, bo nie chce stosować rozwiązań sprzed ponad 30 lat – jego zdaniem „teatr żyje tylko tu i teraz, w bieżącym kontakcie z widzem swojego czasu".
A widz tego wieczora zostanie rzucony na głęboką wodę. „Trzy razy Fredro" zacznie się bowiem od „Świeczka zgasła", a zatem od spektaklu granego w półciemnościach, w aktorskim duecie, z publicznością ukrytą „po kątach". Jerzy Stuhr, który podjął się reżyserii, przyznaje, że ta jednoaktówka „nie jest zbyt atrakcyjna dla nośnika, jakim jest telewizja". Ale – z drugiej strony – to dla niego wyzwanie, bo „nie dość, że ciemno, to jeszcze bohaterowie mają się nie rozpoznać i widz ma mieć takie wrażenie".
Dodatkowym wyzwaniem jest to, że każdy z trzech reżyserów pracuje nad swoją częścią spektaklu osobno, nie znają ostatecznego kształtu przedstawienia. Rąbka tajemnicy uchyla Stuhr w rozmowie dla TVP: „Pan Grabowski tak chce otworzyć swoją inscenizację, żeby wyjść do widza i współgrać z nim". Mikołaj Grabowski wziął na warsztat „Zrzędność i przekorę". Podkreśla, że „to komedia charakterów, a nie robienie min do publiczności. Ta sztuka mówi o konflikcie między starością a młodością, o namiętnościach i złudzeniach młodych oraz o goryczy starych".